Kim są? Trudno powiedzieć. Jest ich
trzech, pochodzą z Detroit, częścią ich wizerunku są nie tylko
zamaskowane twarze, ale też czarne szaty, wpisy na oficjalnym twitterze i
facebooku pełne są krzaczków i nawiązań do pogaństwa, a
publikowane na youtube klipy powinny być przez epileptyków
omijane bardzo szerokim łukiem. Przy takiej charakterystyce,
opisanie muzyki którą tworzą jest początkowo tylko
minimalnie łatwiejsze. Połącz elektronikę z black metalem, utop w
kwasie, efekt złóż w ofierze dowolnie wybranemu mrocznemu
bóstwu, a otrzymasz Phuture Doom.
Tajemniczy projekt zrodzony w
Skrillexowym OWSLA rozpoczął podboje w lipcu tego roku od
Nightfall, czterech utworów
będących nie tylko przedsmakiem albumu, ale jak się później
okazało, także jego częścią - pierwsza połowa Phuture
Doom... jest powtórką
tegoż materiału, tak więc w praktyce, debiut jest drugą EPką,
połączoną z re-releasem. Zawartego w dziesięciu utworach
materiału wystarczyłoby nawet na trzy wydawnictwa, co potrafi nie
tylko wzbudzać podziw swoją eklektycznością, ale też prowadzić
do irytacji przeładowaną karuzelą dźwięków. Umieszczone
na początku złowieszcze, sakralne 'La Grande Messe Noire' jest
ciszą przed burzą, która następuje w 'Burn The Knowledge'.
Przesterowane pieśni, występujące również w dość
przerywnikowym 'Rites'. ustępują w nim acidowemu beatowi,
morderczej pracy perkusji i gitary elektrycznej, odgrywanych
fizycznie, a nie za pomocą sampli. Wszystko razem brzmi jak
potraktowane black metalem The Prodigy i nie trzeba być wielkim
fanem tego zespołu, by jego styl stał się jednym z powiązań przy
odsłuchu utworu. Sytuacja powtarza się w energetycznym 'Han
Breaks', z gitarą zastąpioną wstawkami rave'owych klawiszy oraz w surowym
'Paradise Lost', wzbogaconym o rapowane partie wokalne. Zaskoczeniem
jest oldschoolowo gabberowy 'Doom Terror Corps' - mrugnięcie okiem
do ekipy Rotterdam Terror Corps, takie aż do skurczu powieki. 'Mach
100', techstepowa ściana dźwięku, również generuje
niespodzianki, niestety nie tylko przyjemne - odbiór psują
niemal zero-jedynkowe zmiany tempa. Przypieczętowaniem agresywnego
stylu albumu są drumstepowe 'Black Acid Reign' i 'Phuneral Phuture',
jedna z lepszych kompozycji. Szkoda, że jednorazowym wybrykiem jest
zamykacz w postaci 'Exodus', symfonia, która w
porywach mogłaby wyjść od Woodkida, jeśli nie przy okazji albumu,
to przynajmniej b-side singla.
Enigmatyczne
trio nie stanie się ultra-popularne, ale raczej nie to było jego
targetem. Tajemnica
grupy nie będzie przechodzić prób odgadnięcia na łamach
NME, czy Guardiana, jak miało to miejsce w przypadku Buriala.
Pytanie tylko, czy naprawdę
jest to potrzebne? Phuture Doom
należy do grupy płyt, które porażają w poniedziałek,
wywołują ból głowy we wtorek i środę, odchodzą w
niepamięć na czas czwartku i piątku, by na weekend powrócić
i nieco rozerwać.
Ocena: 7-/10 (bo wygląda ładniej niż 6+)
- La Grande Messe Noire
- Burn The Knowledge
- Black Acid Reign
- Han Breaks
- Mach 100
- Doom Terror Corps
- Rites
- Paradise Lost
- Phuneral Phuture
- Exodus
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz