Nie
było w tym roku drugiego albumu, który wywołałby podobną
ilość kontrowersji samym tylko pomysłem na nim zawartym. Duet
Empire of the Sun obwieścił, że to on ma świetne kawałki, a za
nowym Daft Punk kryje się wyłącznie marketing, wypuścił więc solidną,
ale niczym niewyróżniającą się płytę, o której
odbiorcy powoli zapominają. 'Opiniotwórcze Twitterowe Guru',
Liam Gallagher, najwidoczniej dalej rozpaczający z powodu nikłego
zainteresowania jego stosunkami z bratem, nazwał 'Get Lucky'
'badziewiem, które napisałby w pieprzoną godzinę' i wydał
ze swoim Beady Eye niezły CD, który opinia publiczna przyjęła
bardziej odnotowaniem faktu, niż straceniem głowy. Co z tym
wszystkim zrobił duet Bangalter i de Homem-Christo? To co zawsze,
założył hełmy, dobrze się bawił i tworzył historię.
Opublikowany
jako pierwszy singiel, funkujący i chwytliwy 'Get Lucky' z udziałem
Pharrella Williamsa i Nile'a Rodgersa rozgrzał atmosferę nie tylko
jako nowy utwór duetu uczestniczącego w tworzeniu EDMu obecnej formy, ale też jako... moment do odwrotu
opornych na nowe poszukiwania Francuzów, którzy nagle
zaczęli być uwielbiani przez wszystkich, nawet tych, którzy
nigdy nie mieli styczności z Homework, Discovery i
Human After All (natłok mediów zrobił swoje). Niewiele zostało z wcześniejszego french
house i electro. Sceptycy modlili
się, by był to jednorazowy wybryk, nie zostali jednak wysłuchani -
Random Access Memories okazał się jednym wielkim
odtworzeniem klimatu disco i funku z gitarą basową i vocoderem w
roli głównej (a każdy, kto nazwie go 'autotune' powinien
zostać wyszydzony), panującego w Stanach lat 70 i 80, a sami twórcy
zmienili skórzane kurtki na wyszywane cekinami garnitury.
Trzy
pierwsze płyty Bangaltera i de Homem-Christo dla 'starszyzny' bywały
często tylko nowomodną ścianą hałasu, czwórkę
można zaś oddać w prezencie rodzicom, a ci będą zachwyceni
energetycznymi, na sposób nie widziany od bardzo dawna,
kompozycjami przepełnionymi tanecznym charakterem oldiesów o
miłości i beztrosce. Daft Punki, muzycy sesyjni i zaproszeni goście
uczynili trzynaście (w wersji podstawowej) kompozycji symbolami
dopracowania, wyczucia i stylu. Cztery, z przerwami, lata
dłubania zrodziły nie tylko 'zmniejszacze napięcia i rozpinacze
staników', takie jak 'Instant Crush' z wokalem lidera The
Strokes; 'Lose Yourself to Dance' z Pharellem na featuringu, czy
przytulna dźwiekowo kolaboracja z Panda Bearem (Animal Collective) w
'Doin' It Right', ale też rozbudowane wędrówki umysłu w
'Giorgio by Moroder' z udziałem ponadczasowego Giorgio Morodera i
'Touch' wyśpiewany przez Paula Williamsa, mającego swój
wkład w sukces Davida Bowiego i The Carpenters. Jedynym utworem
pasującym do wcześniejszych dokonań duetu, jest epicko rosnący,
'Contact', kończący krążek. Niewiele, choć nie warto rozpaczać
- mimo sięgania daleko w przeszłość, zachowano godny podziwu
blask nowości, ustanawiając RAM stuprocentowo właściwym
przykładem użycia sloganu o 'muzyce łączącej pokolenia'.
Oto,
co było potrzebne duszącemu się mainstreamowi. Pod adresem
grupy padają oskarżenia o sprzedajność i gonienie za zyskowną
współpracą z wydawniczymi gigantami. W CD zainwestowano
mnóstwo pieniędzy, lecz nie czuć, by to one przemawiały z
głośników - ojcowie najnowszego albumu mogą napawać
gigantycznym sukcesem komercyjnym, przy jednoczesnym pozostaniu
wiernym swoim natchnieniom. W jednym z utworów, 'Within'
przepuszczony przez vocoder głos obwieszcza: I've been for
sometime / Looking for someone / I need to know now / Please tell me
who I am... Mimo, że
Random Access Memories
jest tak inny od poprzedników, słuchając go, niemal
bezwiednie udziela się odpowiedzi: You are Daft Punk...
after all.
Ocena:
9+/10
- Give Life Back to Music
- The Game of Love
- Giorgio by Moroder
- Within
- Instant Crush (Feat. Julian Casablancas)
- Lose Yourself to Dance (Feat. Pharrell Williams)
- Touch (Feat. Paul Williams)
- Get Lucky (Feat. Pharrell Williams)
- Beyond
- Motherboard
- Fragments of Time (Feat. Todd Edwards)
- Doin' It Right (Feat. Panda Bear)
- Contact
Mam ten album, ale jeszcze go nie przesłuchałam. Pora to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry album, chilloutowy, nienarzucający się, a jednocześnie zapewniający rozrywkę na wysokim poziomie. Mój faworyt to "Within".
OdpowiedzUsuń