Obrodziło ostatnio szczerymi
chłopcami śpiewającymi smutne piosenki. Nie żeby wcześniej ich
nie było, ale po zaistnieniu w mediach takich wykonawców jak
Hurts, czy James Blake, 'szczerość' nabrała charakteru odrębnego
gatunku, przyciągających rzesze tych bardziej uduchowionych. Ilp.
jest debiutem albumowym Kwesi 'Kwes.' Seya, kolejnego artysty 'honest
popowego', mającego na koncie kilka udanych wydawnictw singlowych.
Mimo to, 'Kwes.' nie jest dla Seya początkiem przygody z muzyką -
ten na swoim koncie ma już współpracę z takimi tuzami, jak
Damon Albarn, The xx, Micachu, a pochwał pod jego adresem nie
szczędzili Matthew Herbert, Kanye West, czy Pusha T ('LGOYH'
Kwesiego zostało zsamplowane na wyprodukowanym przez Westa 'Who I
Am', pochodzącym z debiutanckiego CD Pushy). Droga godna podziwu,
ale nawet bez rekomendacji znanych kolegów, 'Ilp.' jest
jedną z najciekawszych wizji ostatnich lat, przynajmniej w kwestii
muzyki pop, przy której trzeba przystanąć i wnikliwie
posłuchać, by ją usłyszeć.
To, czy jest to album popowy, zostaje
poddane wątpliwości już w trakcie pierwszych, zaprawionych
elementami drone, chwil z otwierającym kawałkiem - 'Purplehands'.
Oniryczny bałagan, połączony z nienachalnym wokalem w stylu
Samphy; wzbogacony później o patenty, takie jak hip-hopowe
beaty i jazzowe wstawki, utrzymuje się przez następne po nim osiem
utworów (+ świetny, SBTRKT-owo indie-housowy B_shf_l w edycji
z bonusem). Odczuwalna nieśmiałość i intymność albumu zostaje
spotęgowana nie tylko sposobem, w jaki został zagrany i zaśpiewany,
ale też samą treścią tekstową. Ilp. jest płytą pozornie
banalnych historii, opowiedzianych w prosty, ale nie naiwny sposób.
Z pomocą przy osadzeniu albumu w jakimś konkretnym miejscu,
przychodzi wspomnienie labelu który go wydał, czyli Warp -
dzięki temu ukazuje się obraz eksperymentalnego popu, który
mógł się pojawić tylko u nich. Mając w pamięci poziom
skomplikowania wcześniejszych wydawnictw Kwesa, zauważalne jest
jest uproszczenie materiału, które zapewne rozczaruje
miłośników dotychczasowych dźwiękowych puzzli, ale za to
przyciągnie wszystkich tych, którzy poszukują ogromnej dawki
ambitnej muzyki.
Kwesi cierpi na chromestezję, odmianę
synestezji, polegającą na widzeniu dźwięków w postaci
barw. Czy na pewno stan ten można nazwać cierpieniem? Choć sam
zainteresowany twierdzi, że nie odbija się to znacząco na jego
codzienności, być może właśnie ta niezwykła cecha jego osoby
sprawiła, że miłość do dziadków wyrażona w singlowym
'36', czy rozstanie opisane w 'Flower', w połączeniu z
rozbrzmiewającymi na płycie echami Toro Y Moi, Daedelusa i Four
Teta brzmi tak dobrze.
Ocena: 8/10
- Purplehands
- 36
- Rollerblades
- Cablecar
- Flower
- Hives
- Broke
- Chagall
- Parakeet
- B_shf_l ///BONUS///
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz