Kanye, Jay-Z, Cudi, Drake, A$AP -
wszyscy najpopularniejsi pozbijali w tym roku piątki swoimi
albumami, aż pojawił się Eminem i publiczność zwariowała. W tej
materii niespodzianek nie było, pewnym zaskoczeniem była za to
informacja o powrocie do korzeni - ósma płyta rapera miała
być nazwana tak jak najlepsze do tej pory dzieło Mathersa, z
doklejoną dwójką. Slim Shady powstał z grobu, przefarbował
się z powrotem na blond, ogłosił powrót do domu... i
pomylił adres.
Początek
daje nadzieję, że tytuł albumu, The Marshall Matters LP
2, jest jak najbardziej na
miejscu. 'Bad Guy' jest ponad siedmio-minutowym sequelem kultowego
już kawałka z Dido śpiewającą w refrenie. Jego bohaterem jest
dorosły już brat Stana, odbierającego życie swojej dziewczynie i
sobie, a tematem - zemsta na Marshallu. Płytę trudno jednak nazwać
kontynuacją MMLP,
jest bardziej rozliczeniem się ze wszystkiego co powiedziano na
pierwszym LP sygnowanym nazwiskiem Mathersa, niż dopowiedzeniem
przedstawionych na nim historii. Jak zwykle dużo tu intymnych
dygresji - w 'Headlights' ponownie staje oko w oko z przestudiowanym
na tysiąc sposobów tematem relacji z matką, w 'So Much
Better' przedstawia scenę hip-hopową jak kobietę, bez której
byłby szczęśliwszy, a w 'Love Game' z Kendrickiem Lamarem od tej
samej kobiety nie mogą się uwolnić. Osobista spowiedź, miesza się
z klasycznie bezczelnym Slimem i po prostu solidnymi kawałkami z
niezmiennie tytanicznym flow, którego formę widać nie tylko
w singlowym 'Rap God' - umiejętności rapera szczytują od początku
do końca. Od strony produkcyjnej, MMLP2 jest
najlepszym krążkiem od The Eminem Show, chociaż
na dłuższą metę podąża śpiewaną drogą, eksploatowaną
jeszcze bardziej ponad normę przyjętą na Relapse
i Recovery. Cieszy
fakt, że jak zwykle zero tu auto-tune, dubstepowych wstawek i nawet
najbardziej radiowe piosenki, czyli 'Survival' o mocnej stopie i
chwytliwym refrenie oraz 'Berzerk', przesiąknięty Beastie Boysami
ukłon w stronę starej szkoły rapu, nie odstraszają prostotą
radiowego fast-foodu... Może z wyjątkiem czwartego singla, 'The
Monster' z udziałem Rihanny, pasującym bardziej na kolejny album
tej wokalistki. Silne jest niestety wrażenie, że magnes w postaci
powrotu do roku 2000, do Slima, to raczej zabieg czysto marketingowy.
MMLP2 jest
zdecydowanie prześpiewane, i to nie przez featuringi, a przez samego
Eminema, czego już na Recovery
było odrobinę za dużo.
Ostatnie
cztery lata były dla Marshalla całkiem pracowite. Trzy albumy
płynące nie tylko na fali ogromnej sławy, ale też co najmniej zadowalające
jakościowo, to coś, czego większość muzyków może mu
pozazdrościć. Pierwsze LP dalej
jednak pozostaje niedoścignione. Czasy
się zmieniają, Slim Shady już nie szokuje tak jak kiedyś, a
naklejka 'Parental Advisory' przestaje mieć takie znaczenie jak
dawniej. Em z wiekiem złagodniał i to widać, nie przeszkadza mu to
jednak być na samym szczycie piramidy raperów jako ten
najpopularniejszy na świecie, ale czy najlepszy? Zawężając do
albumów wydanych w 2013 - umiejętnościowo jest
bezkonkurencyjny, ale w kwestii wydanego albumu, jako kompletnego
wydarzenia... bywały w tym roku lepsze.
Ocena: 7/10
- Bad Guy
- Parking Lot (Skit)
- Rhyme Or Reason
- So Much Better
- Survival
- Legacy
- Asshole (Feat. Skylar Grey)
- Berzerk
- Rap God
- Brainless
- Stronger Than I Was
- The Monster (Feat. Rihanna)
- So Far...
- Love Game (Feat. Kendrick Lamar)
- Headlights (Feat. Nate Ruess)
- Evil Twin
Dobra recenzja, zgadzam się w 100% :) Oby tak dalej, powodzenia.
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńDobra recka, choć mogłaby być trochę bardziej wnikliwa. Może niekoniecznie aż tak jak tutaj, ale jednak ;)
OdpowiedzUsuńWyszedłem z założenia, że wolę napisać recenzję zachęcającą do odsłuchu, po której słuchający sam dopowie sobie własne zdanie, niż streszczenie na, powiedzmy, nawet połowę prawie 19 tysięcy znaków.. Thanks for stopping by. :)
UsuńCała przyjemność po mojej stronie :) Pozdro!
OdpowiedzUsuń