poniedziałek, 15 września 2014

Recenzja: Madlib - The Beats (Our Vinyl Weights A Ton (This Is Stones Throw Records)) [2014]

Jeśli prowadzisz label na tyle popularny, by nakręcić o nim film dokumentalny z soundtrackiem przygotowanym przez jednego z bożków twojego katalogu, zasłużyłeś na uchylenia wielu kapeluszy. Nawet gdy osoba Peanut Butter Wolfa nic nikomu nie mówi, to rozkręcone przez niego, a wprawione w ruch na dobre przez J Dillę i MF DOOMa Stones Throw, komuś już kilka słów szepnąć powinno. Madlib, od którego również wiele się zaczęło, po osiemnastu latach od powstania wytwórni oddelegowany został do zatopienia swych zdartych na winylu palców w ścieżce dźwiękowej do Our Vinyl Weights A Ton (This Is Stones Throw Records). Rezultat starań zamknięto w materiale długości zaledwie 17 minut, a więc niedosyt nabiera namacalności jeszcze przed odsłuchem. No bo ileż dobrego można zmieścić w tak krótkim czasie?

piątek, 12 września 2014

Recenzja: Borgore - #NEWGOREORDER [2014]

Zebrawszy nowatorski geniusz Digital Mystikz, El-B i Zeda Biasa, Borgore uczynił rok 2009 czasem przepuszczenia dubstepowych wzorców przez młockarnię i stopniowej przemiany nierzucającego się w oczy świata pirackich stacji radiowych w obecne towarzystwo festiwalowej bzdury, przepełnione lansiarskimi tyczkami w wiankach i z misiem w fullcapie przy boku. Producentów i do producenckiego miana aspirujących, wybitych w górę na popularności nowego trendu trudno zliczyć, a sam morderca gatunku po siedmiu latach od epicentrum zamieszania wydaje debiutancki album z cyckami i jednorożcami na okładce, dorzucając hashtag i 'gore' w nazwie. To nie mogło się                                                           dobrze skończyć.

wtorek, 9 września 2014

Recenzja: Lorn - The Maze To Nowhere EP [2014] (MaSSS - Making a Short Story Shorter #4)

W 'MaSSS (Making a Short Story Shorter)' trochę miejsca zajmą EPki / single, które swoją zawartością nie pozostawiają wiele do dodania, jednak prezentują wystarczająco dużo dobrego / złego, by zasługiwały na kilka liter, zakończonych 5-stopniową skalą ocen. W dzisiejszym wydaniu:  

Lorn - The Maze To Nowhere EP


środa, 3 września 2014

Recenzja: La Roux - Trouble In Paradise [2014]

La Roux swą pierwszą płytę w ramiona publiczności pchnęło w roku 2009, trzy lata po narodzinach, ziszczonych przez zaangażowaną wokalnie Elly Jackson i wspierającego ją producencko Bena Langmaida. Debiut bez tytułu przyczynił się swego czasu do roztańczenia bijącego w oldschoolowców z radia, a z internetu w dotychczasowych indie rockowych młodzieńców, przekopujących odtąd google w poszukiwaniu wiedzy, czym jest Eurythmics, lub też czego dokonał Gary Numan. Przymierało to stopniowo przez kolejne lata oczekiwań na następcę, nadchodzącego wreszcie pięć lat później pod nazwą Trouble In Paradise, przenoszącego brzmienie La Roux w całkiem inne strony świata, już niemal bez udziału Langmaidowskiej części duetu. Czas na żar tropików, czy może Elly w opałach?

środa, 6 sierpnia 2014

Recenzja: A/T/O/S - A/T/O/S [2014]

Trip-hop na przestrzeni kilku ostatnich lat zajęty był odchodzeniem raz to do pełnego buntowników napełnionych depresją podziemia w którym się zrodził, raz to w zupełną niepamięć. Trudno walczyć z faktem, że gatunkowy azyl wszystkich dotkniętych czymkolwiek złym przymiera, a giganci pokroju wciąż żyjących Massive Attack, Tricky'ego, czy Portishead, dalej i wciąż wydając nowe świetne płyty, mierzyć się mogą już tylko z jękami zawodu niedorastania do swej dawnej wielkości. Marazm zawarty w tekstach bristolskich lat 90-tych wdzierający się z papieru w kondycję samego gatunku nie zraził duetu A/T/O/S, który odważnie postanowił przedłużyć zagrożone trwanie trip-hopu o kilka nostalgicznych                                                           przesłuchań więcej. Kilkanaście?

niedziela, 1 czerwca 2014

Recenzja: Komety - Paso Fino [2014]

Wiele wybojów musiała przejść muzyka, by dokonania protoplastów pokroju Elvisa, czy Kraftwerku od inspiracji do inspiracji przeszły w nowomodne ręce takiego Jonas Brothers (pamięta ktoś?) i Skrillexa. Trudne do przeskoczenia i przełknięcia kłody nie ominęły biało-czerwonego podwórka, czego dowodem niech będzie siła płytkości powstała chociażby ze wzbogacenia Kombi o dodatkowe 'i'. Jak w tej transformacji pokoleń i ich poglądów odnajdują się Komety, obecne na scenie od jedenastu lat, a z doliczeniem stażu ich założycieli (Lesława i Arkusa) w zespole Partia, dziewiętnaście? Do przekształcenia pierwotnej formy doszło na pewno. Co prawda nie tak drastycznej jak z rock&rolla w                                                           boybandowy poprock, lecz o tym niech opowie już                                                           Paso Fino z pomocą Pudłowego protokolanta.

sobota, 17 maja 2014

Recenzja: Lockah - Yahoo Or The Highway [2014]

Tom Banks rzucający beatami na prawo i lewo pod pseudonimem Lockah, oficjalnie publikuje swoje muzyczne dzieci zaledwie od czterech lat, a już zdołał zarobić nimi na wejściówkę w świat OWSLA, Mad Decent, Fool's Gold i 'odrobinę' od nich mniejszych Donky Pitch i Tuff Wax. Na dokładkę, krytycy wklejają go w obrazek między osobistości pokroju Hudsona Mohawke i Lunice'a (TNGHT) oraz Rusty'ego. Sam obiekt tych operacji postanowił właśnie unieść poprzeczkę jeszcze wyżej, za broń mając albumowy debiut, Yahoo Or The Highway, godny pominięcia tylko przez osoby wrażliwe na nadmiar cukru.

czwartek, 8 maja 2014

Recenzja: Combichrist - We Love You [2014]

Gdyby ta recenzja omawiała debiutancki album Andy'ego LaPlegua, zapewne piłaby do zawartego tam stosunkowo nowego spojrzenia na wiązanie industrialu, techno, noise i portali łączących piekło z Norwegią, bo w niej uklecono w 2003 roku Combichristowy The Joy Of Gunz. Jedenaście lat później, po pełnych wzlotów i upadków czterech kolejnych dziełach studyjnych, jednym soundtracku i ogólnie udanych projektach pobocznych (Panzer AG, Scandy, Scandinavian Cock i jak do tej pory ostatni z trzech krążków Icon of Coil), skandynawska rewelacja osadzona jest już w Stanach. Jej pierś zdobi masa tatuaży przemieszana z medalami, a sukces komercyjny związany z tymi drugimi, sukcesywnie odzierający każde nowe wydawnictwo z pierwotnych pokładów ich ponurej mocy, szczyt szczytów zdzierania okrycia osiąga właśnie teraz, bo przedsionek mainstreamu nigdy nie był tak blisko jak na We Love You. Czyżby buntownik pytający niegdyś 'What The Fuck Is Wrong With You People?' w tytule jednej ze swoich płyt, nagle zdecydował się oddać serduszko na wypielęgnowanej dłoni?

sobota, 26 kwietnia 2014

Recenzja: Mo Kolours - Mo Kolours [2014]

Jak daleka droga wiedzie z Mauretanii do Anglii? Fizycznie znacznie dłuższa niż rzut beretem. Muzycznie, jak się okazuje po zapoznaniu z Mo Kolours, odległość skraca się do dystansu spaceru z jego debiutem w słuchawkach. Muzyk połączył na ukazujących się od 2011 roku EPkach etniczną duszę Afryki oraz otwartość na elektroniczne przekładańce Wielkiej Brytanii, zarażając powstałą mieszanką kameralne grono przekopywaczy Bancampa z całego świata. Po trzech krótkich releasach Mo zdecydował się poczarować publikę odrobinę dłużej, bo 'aż' przez osiemnaście utworów, które zmieniają się w 'tylko' po ich przesłuchaniu. Co znalazło się przed bezlitosną ciszą                                                           zapadającą po ostatnim utworze? Zobaczmy.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Recenzja: Green Velvet - Unshakable [2013]

Nie licząc Too Underground For The Main Scene wydanego pod pseudonimem Cajmere, osiem lat dzieli dwa ostatnie albumy Curtisa Jonesa, postaci uchodzącej coraz częściej za undergroundową legendę. Do kolekcji właściwych posunięć zapewniających ten status dodać warto najświeższy ruch Green Velveta, pokazujący, że można w zacofaniu rozbudowywać zamknięte już etapy przeszłości i nieźle na tym wychodzić, nadal trzymając fason i pokazując dzieciakom, że science-fiction rave'owego podziemia wciąż jest żywe. Skąd pewność? Wystarczy sięgnąć po Unshakable.

piątek, 4 kwietnia 2014

Recenzja: Sevendeaths - Concreté Misery [2014]

Brytyjski label LuckyMe coraz lepiej radzi sobie z pozyskiwaniem świetnie zapowiadających się wykonawców, chcących swoją muzyką dużo udowodnić. Obok znanych już Hudsona Mohawke i Machinedruma, do wyścigu po zdatne do użytku szare komórki słuchaczy stanął właśnie Steven Shade, do odnalezienia pod postacią Sevendeaths. Concreté Misery to albumowy debiut twórcy, przenoszący odbiorców w drone'owe i powolnie elektroniczne wymiary, zupełnie inne od basowo-glitchowego katalogu swojej wytwórni. Czy warto było nawiązać współpracę z takim odmieńcem?

piątek, 28 marca 2014

Recenzja: Skrillex - Recess [2014]

Ile wiertarek potrzeba, by wywiercić dziurę w ścianie? Podobno żadnej, jeśli w pobliżu jest Skrillex. O rockowo i metalowo wykształconym muzyku, który do zamieszek słownych doprowadza zaledwie robiąc swoje, zdołano powiedzieć już wszystko, wyczerpując temat przynajmniej kilka razy. Rozpoznawalność dało mu poprowadzenie rozpoczętej przez Rusko spłyconej ewolucji dubstepu w brostep, a tron 'Niszczyciela Dubowych Korzeni' nadal przylega do Sonny'ego Moore'a namiętnie, choć błędnie, bo wśród masy electro-house i complextro, na każdym z wydawnictw brostep pojawiał się do tej pory w dość mizernych ilościach. No właśnie – wydawnictwa. Wszelkie tytuły 'Przyszłości Muzyki EDM' najwyraźniej nie działają na ich adresata motywująco i releasy z jego stajni to rzadkie zjawisko, bolesne jeszcze bardziej po youtubowym przekopaniu się przez Skrillexa ze statusem 'unreleased'. Otarcia łez nadszedł czas, a to za sprawą debiutu albumowego największego współczesnego muzycznego wichrzyciela, tym razem zapracowanego w zaskakiwaniu zarówno wrogów, jak i fanów.

niedziela, 23 marca 2014

Recenzja: Ø [Phase] - Frames of Reference [2013]

Wiele się wydarzyło odkąd w latach osiemdziesiątych w Detroit po raz pierwszy zatętniło techno. Zrodzone z westchnień do Kraftwerk i Morodera, z piwnic przeniknęło do towarzystwa z klasą, by następnie stać się ofiarą grupy ignorantów, metkujących nim niemal wszystko, co wyniknęło z kontaktu człowieka z elektroniką. Napiętnowany 'prawdziwy' gatunek wrócił więc do podziemia, rozbrzmiewając wieloma udanymi debiutami i kontynuacjami, tym samym rozwijając prężną sieć splecioną jednostajnym, lecz pełnym hipnotycznej energii rytmem. Pochodzący z Wielkiej Brytanii Ashley Burchett / Ø [Phase], oddawaniem zakazanej strony nocnych metropolii za pomocą złowrogich muzycznych syntetyków zajmuje się od trzynastu lat. Robi to głównie pod skrzydłami belgijskiej wytwórni Token, która ukoronowała współpracę wydając debiutancki album producenta, będący nie tylko pierwszym długograjem w katalogu labelu, ale też jedną z najlepszych technicznych opowieści w 2013 roku.

środa, 19 marca 2014

Recenzja: Pharrell Williams - G I R L [2014]

Czy na 'Get Lucky' i 'Blurred Lines' zakończyć można biografię Pharrella Williamsa? Z pewnością nie, biorąc pod uwagę ciągnący się za nim dorobek. W maksymalnie skrótowym podsumowaniu roku 2013 taka zdawkowość powinna jednak wystarczyć, by zaznajomić z dzisiejszym bohaterem każdego, kto jeszcze nie znalazł go nawet we własnej lodówce. Gdy w 2006 razem z Chadem Hugo (jako The Neptunes) tradycyjnie moczył ręce aż po producenckie łokcie w pracy dla m.in. Gwen Stefani, do obiegu trafił jego debiutancki solowy 'In My Mind', który zyskiem ze sprzedaży konto dopełnił, lecz monotonia tekstów i podkładów uczyniła go przeciętniakiem. Wtedy rzucający się w ucho tani zamysł pt. 'prostacko o prokreacji' mas nie zbulwersował – stało się to dopiero przy okazji zeszłorocznego hitu Robina Thicke, posądzonego o propagowanie kultury gwałtu i przedmiotowego traktowania piękniejszej z płci. Słusznie, czy nie, Williams poczuł potrzebę oczyszczenia atmosfery i w rezultacie wydane aż osiem lat po debiucie G I R L to nie tylko jego spowiedź, ale też prawdziwe Święto Kobiet.

poniedziałek, 17 marca 2014

Recenzja: Gooral - Better Place [2014]

Dożyliśmy czasów, kiedy o patriotycznym usposobieniu mówi się coraz trudniej. Los ten spotkał nie tylko szarą codzienność, ale też świat muzyczny, w którym populacje wypierające się powinowactwa narodowego z (nie)sławnym Pitbullem, czy innym Stachurskym walczą o swoje racje do upadłego. Od tej reguły zdarzają się na szczęście wyjątki, a najlepszym tego przykładem jest rozchwytywany obecnie Gooral, który w łączeniu folkloru z rozpiętą stylowo elektroniką dostrzegł pomysł na siebie. Wielozadaniowość gatunkowa przyciągnęła tłumy, które dały producentowi światło zielone jak okładka jego debiutanckiego Ethno Electro. Projekt Goorala zdążył od tego czasu stać się dobrem narodowym, pojawić w telewizji i na Woodstocku, mocno opóźnić kolejnego długograja i w końcu go wydać. Przy tworzeniu Better Place prawo głosu otrzymały chęci stworzenia wydawnictwa bardziej dla jego twórcy osobistego... I na dobre to imprezie po zbójnicku zaklętej w krążek nie wyszło.

piątek, 14 marca 2014

Recenzja: Broken Bells - After The Disco [2014]

Pierwsza płyta Broken Bells mocarnym wydawnictwem była. Broken Bells może nie stało się dziełem nieśmiertelnym, ale z pewnością rozbłysnęło jako jeden z najjaśniejszych punktów w kalendarzu wydawniczym 2010. Za jego sukces odpowiedzieli dwaj panowie: James Mercer i Brian Burton / Danger Mouse. Pierwszy z nich trudni się byciem delikatną wokalnie i gitarowo twarzą The Shins, drugi to jedna z najbardziej sprawdzonych osobowości produkujących dla innych (The Black Keys, U2) i dla siebie - to on objawił światu projekty Gnarls Barkley (z Cee-Lo Greenem), DANGERDOOM (z MF DOOMem) oraz Rome, czyli muzyczną wersję filmowego Django, stworzoną z Danielem Luppim. After The Disco jest jak dotąd drugą okazją Mercera i Burtona do połączenia folku z popem doprawionym delikatną elektroniką i czuć, że tym razem robią to nie tylko jako dwójka znanych w swoich środowiskach muzyków, ale także jako zespół.

wtorek, 11 marca 2014

Recenzja: Mogwai - Rave Tapes [2014]

Każdy kolejny album Mogwai jest jak oglądanie tego samego filmu w kinie, tylko z fotela w innym rzędzie, lecz w przypadku Szkotów mówimy o bardzo, bardzo dobrym filmie. Częścią ich dyskografii są trzy ścieżki dźwiękowe, co ociera ich o świat ekranu bardziej, niż tylko porównania do kinematografii. Od siedemnastoletniego już debiutu znajdują się na czele post-rockowej machiny, choć do tej pory zmieniali się tylko kosmetycznie. Czy tym razem zespół, zgodnie z nazwą (ang: 'rave' – 'wariować / majaczyć'), zwariował i teraz przedstawia tego efekt, czy może elementem szaleństwa obarczy swojego słuchacza? Czas się przekonać.

sobota, 8 marca 2014

Recenzja: Katy B - Little Red [2014]

Przenikanie muzycznego podziemia do mainstreamu stało się tak naturalne, że przestało dziwić, choć w praktyce temat nadal jest dość śliski. Z jednej strony migrującego undergroundu osadzili się np. Chase & Status, Knife Party, czy Zedd, którzy zaprzedawszy dusze Bieberowi i Rihannie, pokazali, że walka toczy się nie tylko o sławę, ale też złoty pieniążek. Na tym tle, mimo wszystko zadziwiająco zauważalnie wypadają ich przeciwnicy, w postaci piewców idei niezależnych, mających na co dzień wciąż małą siłę rażenia poza internetem i klubami. Podobno czasem poza talentem wystarczy odrobina pewności siebie, nawet tej na wyrost. Uzbroiła się w nią drobna Katy B, która w nazwie swojego hitowego zazębienia populizmu i oryginalności, On a Mission, zaznaczyła po co to wszystko. Wjeżdzające właśnie na parkiety i do domów Little Red jest dokończeniem misji i podkreśleniem, że Katy zabiera się do swojej muzyki po męsku i nie w głowie jej stan konta, nawet po wymianie prostej koszulki z nadrukiem Rinse (brytyjskiej stacji radiowej / labelu trudniącego się 'jej' muzyką) na błyszczące cekiny.

środa, 5 marca 2014

Recenzja: The Glitch Mob - Love Death Immortality [2014]

Kto rozpoczął (o ile rozpoczął) przygodę z The Glitch Mob od debiutanckiego Drink The Sea (2010), a więc bez znajomości osobistego dorobku każdego z jego twórców, zgodzi się zapewne przynajmniej częściowo, że zawarta na nim treść sunęła przez eter jak lodołamacz. Gdyby muzykę dało się zamknąć w materii rozmiarowo proporcjonalnej do emocji, które wywołuje, płyta trójcy (w składzie: edIT + Boreta + Ooah, Kraddy i Kitty-D odeszli przed releasem) z L.A. byłaby olbrzymia. Rewelacja którą popełniono przed czterema laty, zachęcała wręcz do marzeń o wprowadzeniu sankcji karnych za odtwarzanie tak 'wielkiego' materiału na głośnikach / słuchawkach słabej jakości. Długo przygotowywano się do wytoczenia jeszcze cięższych dział. I oto nadchodzi Love Death Immortality, majestatyczny już w nazwie, a jego celem jest dodanie do powyższych uniesień jeszcze większej ich dawki, lecz na dodatkowej porcji pozytywów się niestety nie kończy.

poniedziałek, 3 marca 2014

Recenzja: ††† - ††† / Crosses - Crosses [2014]

Witch house jednym kojarzy się z tajemniczymi muzykami ukrytymi za okultyzmem i zagmatwanymi pseudonimami, inni postrzegają go jako plagę współczesnego hipsterstwa, pełnego taniego mroku, Starbucksa i rozciągniętych podkoszulek. Gdy w 2011 roku projekt Chino Moreno ochrzczony został jako Krzyże - †††, które obok trójkątów są najpopularniejszym symbolem wspomnianej stylistyki, wziął na swoje barki misję doścignięcia potęgi macierzystego Deftones w zupełnie nowych rejonach. Pomimo brutalnego postrzegania Crosses jako 'Chino Moreno z nieistotnymi kolegami', zespół współtworzy z Shaunem Lopezem (Far) i Chuckiem Doomem, traktując współpracę jako odpoczynek od piłujących gitar i zdzierania głosu. Urlop obrodził już EPką niedługo po wprowadzenie zespołu w życie i jej kontynuacją w roku następnym. Obie zostały dobrze przyjęte i pokazały, że 'nie wszystko witch house, co się krzyżuje', bo przy nazwie mistycyzm się skończył. Niezmienny w tej materii jest też debiutancki album, który do kolejnej porcji solidnej muzyki dodaje za to jeszcze kilka krucyfiksów.

piątek, 28 lutego 2014

Recenzja: Patterns - Dangerous Intentions [2013] vs Patterns - Waking Lines [2014] (Pojedynek!)

Czasem warto przejrzeć Google gdy pomysł wypuszczania w świat siebie pod takim, a nie innym szyldem jest jeszcze w proszku. Dublując pseudonimy, oprócz popełnienia niezręcznego faux pas, narobić można problemów nie tylko fanom szukającym ulubionego zespołu, ale także sobie - prawnych i marketingowych, to wiadomo. Przeoczenie prowadzić też może do inspirowania pomysłów samozwańczych muzycznych pismaków... Tak więc, nie przedłużając – czas na pojedynek dwóch Patternsów.


VS.


środa, 26 lutego 2014

Recenzja: KOAN Sound & Asa - Sanctuary EP [2013] (MaSSS - Making a Short Story Shorter #3)

W 'MaSSS (Making a Short Story Shorter)' trochę miejsca zajmą EPki / single, które swoją zawartością nie pozostawiają wiele do dodania, jednak prezentują wystarczająco dużo dobrego / złego, by zasługiwały na kilka liter, zakończonych 5-stopniową skalą ocen. W dzisiejszym wydaniu:  

KOAN Sound & Asa - Sanctuary EP


poniedziałek, 24 lutego 2014

Recenzja: The Crystal Method - The Crystal Method [2014]

Marki takie jak Crystal Method dziś niestety budzą głównie wspomnienia przełomu lat 90 i 00, gdy chłonność publiki na style takie jak breakbeat i big beat była największa, a jako prowodyrów nurtu wymieniało się The Prodigy, The Chemical Brothers, czy Fatboy Slima, nie zapominając o gigantach pokroju Junkie XL, Fluke, Overseer i właśnie The Crystal Method. Z czasem gatunkowa monogamia przedstawicieli zaczęła się z różnymi skutkami zacierać, by dokonywać ekspansji poza swoim podwórkiem. Zakładając, że elektroniczna muzyka rozrywkowa należy do młodzieży i jeśli nie da się już nikogo oszukać fałszywym dowodem tożsamości, to młodzieżowo popracować w studiu można zawsze. Panowie Ken Jordan i Scott Kirkland postanowili kontynuować mocno rozgałęzioną stylowo drogę obraną na Divided By Night i rozpocząć 2014 rok krokiem w stronę barwnych parkietów. Na pierwszy rzut oka krok to nieśmiały, bo właściwie bez nazwy. To co wypływa z głośników po naciśnięciu trójkąta w odtwarzaczu jest tego odwrotnością - znika nieśmiałość, a pojawia się kryzys wieku średniego.

wtorek, 18 lutego 2014

Recenzja: Andrew Stockdale (Wolfmother) - Keep Moving [2013]

Andrew Stockdale od 2000 roku udowadnia, że nie trzeba mieć za sobą lat grania w ZZ Top, czy Motörhead, by elektryzować publikę całego świata muzyką zespołów tego kalibru. Powroty do dawnej hard rockowej dzikości i beztroski rozpoczął od gitary prowadzącej, przejmującego wokalu i nie mniej przejmującej burzy loków jako lider Wolfmother, który dzięki dwóm płytom stał się, obok nauczycieli z AC/DC i uczniów z Airbourne, Australijską wizytówką łączenia na koncertach pokoleń unoszących w górę zapalniczki i rozświetlone ekrany telefonów. Trzynaście lat sukcesów później band zaskoczył informacją o zakończeniu wspólnego grania. 'Wilczyca zostawiła własne dzieci' i ogłosiła, że następny album wydany zostanie jako jej solowe dzieło. Keep Moving jest kolejnym etapem w karierze Stockdale'a, choć brzmieniowo zdaje się być krążkiem Wolfmother - cóż, miłość do potomstwa podobno nigdy nie umiera.

sobota, 15 lutego 2014

Recenzja: Mat Zo - Damage Control [2013]

Przyjaciele w kręgach muzycznych to dobra rzecz. Zwłaszcza jeśli z ich pomocą udaje się wyjść poza notowanie 'DJ Mag Top 100 DJs', które pomimo prestiżu, śledzone jest głównie przez osoby o perwersyjnym zacięciu do porównywania, a także wylewaczy żółci (- kłaniam się -) w związku z ciągłą dominacją trance'owców. W 2009 roku DJ Magazine wyróżniło Matana Zohara (Mat Zo) jako świetnie zapowiadającego się młodego artystę. W 2010 zadebiutował na 66 miejscu wspomnianego rankingu. Kolejne lata nacechowane są tendencją spadkową, lecz podziw dla jego umiejętności pozostaje na stałym poziomie. Urosła za to popularność, a duży w tym udział miał właśnie jeden z tak istotnych muzycznych przyjaciół - Porter Robinson. Stworzone wspólnie 'Easy' odnalazło się na nawet listach przebojów, będąc zajawką solowego debiutu Mata. Gdy nadszedł Damage Control, portale muzyczne okrzyknęły go w recenzjach jednym z najlepszych albumów tanecznych 2013, dopatrując się cech wizjonerstwa. Co na to Pudło z Płytami? Ja mówię: 'Nie-e, nie bawimy się w te gierki.'

środa, 12 lutego 2014

Recenzja: Rebeka - Hellada [2013]

Ruch 'Teraz (Alternatywna) Polska' nabiera potęgi z prawie każdym nowym krążkiem. Jedną z takich pozycji, opatrzonych nieformalnym znakiem jakości roku 2013, jest z pewnością dość szeroko komentowana Hellada. Stojąca za nią Rebeka powstała w 2008 roku jako solowy projekt Iwony Skwarek (głos zespołu Hellow Dog), do której w 2011 dołączyła postać niezmiennie aktywna w środowisku alternatywnym, czyli Bartek Szczęsny. Z takiego duetu po prostu musiało powstać coś co najmniej dobrego i tak właśnie się stało - połączone umiejętności oraz wsparcie duchowe i wydawnicze w postaci kolegów po fachu z Kamp! (label Brennnessel) zaowocowało płytką nie przesadnie zawiłą, ale też nie prostą, dającą natomiast jasny przekaz: czas się zabawić, ale bez wyłączania mózgu.

sobota, 8 lutego 2014

Recenzja: Makowiecki - Moizm [2013]

Przebojowy, wakacyjny, taneczny, zaskakujący - taki był utwór zapowiadający Moizm Tomka Makowieckiego, którego ogólnokrajowa sława rozpoczęła się dawno temu w polsatowskim Idolu. Singiel wydany na początku września sprawił, że Kamp! poszedł w chwilową odstawkę, a większość mediów trafiły do kieszeni autora jednego z większych zwrotów akcji ostatnich lat w granicach nadwiślańskiej muzyki rozrywkowej. Produkt końcowy okazał się jeszcze bardziej zadziwiający. Nie dość, że odcina się od wszelkich porównań do wspomnianego najpopularniejszego w Polsce tria electropopowego, to z promującym go parkietowym hitem ma również bardzo niewiele wspólnego. Jedno jest pewne - jeśli kiedyś ukaże się biografia Gdynianina, powinna nazywać się 'Moizm, czyli o tym, jak oszukałem rozkochanych w 'Holidays In Rome''...

czwartek, 6 lutego 2014

Recenzja: Kavinsky - OutRun [2013]

Zapominając o chronologii i biblijnie parafrazując - ‘na początku było Nightcall’. Prawda to tylko po części, gdyż Kavinsky był na tyle uprzejmy, by uraczyć miłośników retro-elektro trzema znakomitymi EPkami poprzedzającymi debiutancki album, którego wyżej wspomniana mroczna, choć cukierkowa ballada stała się częścią. Trzy wydawnictwa cząstkowe, znakomite czy nie, zatrzęsły ramami ‘tylko’ elektronicznego światka, lecz to właśnie ‘Nightcall’, kolaboracja z Lovefoxxx i Guy-Manem z Daft Punk (produkcja) okazała się kartą przetargową do świata ‘aż’ mainstreamowej popularności (obecność na soundtracku filmu DRIVE). Dogodny moment na wydanie długograja został wykorzystany, a rezultatem tego jest OutRun, rządzący się swą własną fabułą zawierającą zombie kierowcę, czerwone Ferrari oraz historię miłości do kobiety i syntezatora.

sobota, 25 stycznia 2014

Recenzja: Rostkowski (L.U.C.) - Sleepoholic [2013]

Łukasz Rostkowski miłośnikom niekonwencjalnego hip-hopu znany powinien być jako L.U.C. Na przedłużenie ważności wizytówki ‘młody zdolny’ pracuje łącząc w swojej twórczości rozciągliwą materię sztuki współczesnej, otwartość na szerokie spektrum gatunków i technik wlewania muzyki na jej nośnik, wspomagając się flow i słowotwórstwem, które trudno nie tylko podrobić, ale i za nim w ogóle nadążyć… Taki bywa szybki. Kolejnym etapem łączenia głowy pełnej pomysłów i rąk pełnych roboty jest pierwsza w Łukaszowym dorobku produkcja rygorystycznie zakrojona do ram ambientu, czasem tylko pozwalającego sobie na przelotne znajomości ze stylami takimi jak dub, czy minimal, choć by powiedzieć o Sleepoholic coś więcej, najpierw wypadałoby położyć się ze słuchawkami na uszach na łóżku / trawniku / gdziekolwiek i w tym stanie na jakiś czas pozostać odciętym.