wtorek, 18 lutego 2014

Recenzja: Andrew Stockdale (Wolfmother) - Keep Moving [2013]

Andrew Stockdale od 2000 roku udowadnia, że nie trzeba mieć za sobą lat grania w ZZ Top, czy Motörhead, by elektryzować publikę całego świata muzyką zespołów tego kalibru. Powroty do dawnej hard rockowej dzikości i beztroski rozpoczął od gitary prowadzącej, przejmującego wokalu i nie mniej przejmującej burzy loków jako lider Wolfmother, który dzięki dwóm płytom stał się, obok nauczycieli z AC/DC i uczniów z Airbourne, Australijską wizytówką łączenia na koncertach pokoleń unoszących w górę zapalniczki i rozświetlone ekrany telefonów. Trzynaście lat sukcesów później band zaskoczył informacją o zakończeniu wspólnego grania. 'Wilczyca zostawiła własne dzieci' i ogłosiła, że następny album wydany zostanie jako jej solowe dzieło. Keep Moving jest kolejnym etapem w karierze Stockdale'a, choć brzmieniowo zdaje się być krążkiem Wolfmother - cóż, miłość do potomstwa podobno nigdy nie umiera.

Omawiany debiut pełnymi garściami czerpie ze staroszkolnego hard / psychedelic z dodatkiem nowszego oblicza stoner / desert rocka. 'Long Way To Go' zapuszcza klasyczne męskie, przesycone kowbojskimi butami i Rolling Stonesami korzenie, ukazując już na wstępie w jakich czasach ulokowana jest większa część materiału. Porównując Keep Moving z płytoteką T.Rex, czy Led Zeppelin, niemal nie ma tu rzeczy (pomijając naturalnie jakość i sposób produkcji), które byłyby ekscentryczne czterdzieści lat temu, 'Suitcase (One More Time)' brzmi zresztą jak nagranie pierwszego z wymienionych i łatwo wyobrazić sobie można, jak wokalnie realizuje się w nim Marc Bolan. Wyjątkiem od reguły jest szybki i prowadzony ciężkim, całkiem nowożytnym riffem i 'wah-wahami' 'Meridian', niespodziewanie uciekający w klimaty Queens Of The Stone Age. To, co róźni solowy krążek (choć patrząc na stojącą za nim ekipę - nie taki solowy) od wyczynów dawnej formacji, jest położenie większego nacisku na akustyczny i balladowy spokój, wplatany w rozsądnych i nieprzynudzających dawkach w drugą część albumu (m. in. 'Country' i 'Black Swan'). Cały problem polega na tym, że nie każdy da radę do nich dotrzeć. Ktoś tu nie miał serca poczynić odrzutów z sesji i w rezultacie przełączanie utworów na następny nie rozbudza wyrzutów sumienia i uczucia straty. Po wnikliwej selekcji, polegającej przede wszystkim na wyrzuceniu chaotycznego i zapętlonego 'She's a Motorhead', czy 'Of The Earth' w którym po kilku(nastu) przesłuchaniach żywiołowy wokal zmienia się w irytujące wycie towarzyszące przesytowi nałożonych na siebie instrumentów, dalej można się zmęczyć słuchając całości za jednym razem. Andrew w wydaniu solo nie jest też najlepszym na świecie generatorem pomysłów własnych. Trudno zmierzyć się z bogactwem rocka z przestrzeni czterdziestu lat, lecz czasami stwierdzenie 'gdzieś już to słyszałem' nabiera niebezpiecznych rozmiarów, co może prowadzić detektywistycznie nastawionych do szukania plagiatu ('Na pewno przeklejono klawisze w 'Somebody's Calling' z któregoś kawałka Doorsów, jak poszukam, to znajdę...').

Andrew, pomimo niedociągnięć i zawirowań w nagrywającym składzie, sprawdził się pozytywnie w roli artysty wydającego na własny rachunek, przygotowując pełen duszy (ale za długi!) materiał zachęcający do ucieczki w bezdroża, za towarzysza mając tylko harmonijkę, kapelusz i rdzewiejącego pick-upa... Jednak z racji, że nie każdy może pozwolić sobie na podobne warunki, nawet i dowolny odtwarzacz w autobusie wystarczy, by poczuć odpowiedni klimat. Cieszy mimo wszystko informacja, że wygrała praca zespołowa i 2014 ogłoszono rokiem ukazania się trzeciego wydawnictwa Wolfmother, choć po Keep Moving traktowanie 'trójki' jako 'czwórki' nie będzie wielkim błędem.


Ocena: 6+/10
  1. Long Way To Go
  2. Keep Moving
  3. Somebody's Calling
  4. Vicarious
  5. Year Of The Dragon
  6. Meridian
  7. Ghetto
  8. Suitcase (One More Time)
  9. Of The Earth
  10. Let It Go
  11. Let Somebody Love You
  12. She's a Motorhead
  13. Standing On The Corner
  14. Country
  15. Black Swan
  16. Everyday Drone
  17. It Occured To Me

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz