sobota, 26 kwietnia 2014

Recenzja: Mo Kolours - Mo Kolours [2014]

Jak daleka droga wiedzie z Mauretanii do Anglii? Fizycznie znacznie dłuższa niż rzut beretem. Muzycznie, jak się okazuje po zapoznaniu z Mo Kolours, odległość skraca się do dystansu spaceru z jego debiutem w słuchawkach. Muzyk połączył na ukazujących się od 2011 roku EPkach etniczną duszę Afryki oraz otwartość na elektroniczne przekładańce Wielkiej Brytanii, zarażając powstałą mieszanką kameralne grono przekopywaczy Bancampa z całego świata. Po trzech krótkich releasach Mo zdecydował się poczarować publikę odrobinę dłużej, bo 'aż' przez osiemnaście utworów, które zmieniają się w 'tylko' po ich przesłuchaniu. Co znalazło się przed bezlitosną ciszą                                                           zapadającą po ostatnim utworze? Zobaczmy.

Rzucająca się w oko przy pierwszym rozpoznaniu minimalistyczna okładka rzuca skupione światło na stylistykę materiału, który się za nią kryje. Kompozycjami rządzi pozorny bałagan i typowe dla bandcampowych wizjonerów ograniczenie się do prostego sprzętu i operowanie na palecie pełnej pociętych sampli. Podczas odwiedzin wspomnianej platformy użytej do promocji i sprzedaży, we znaki daje się silna pozycja beatmakerów. Pan Deenmamode instrumentalny chillout wzbogacić postanowił o wokale we własnym wykonaniu, co doprowadziło do jeszcze większego rozgrzania i tak już ciepłych, przyjemnie psychodelicznych kawałków. Sztandarowym przykładem gwoździa na którym zawieszono całą płytę jest lekkie i urzekająco proste tekstowo 'Little Brown Dog' rozbrzmiewające po puchnącym od sampli próbek głosu i instrumentów 'Brixton House'. Przytoczona prostota z powodzeniem stoi na czele cech określających Mo Kolours, w parze z nią kroczy umiejętność tworzenia zapadających w pamięć melodyjek i zawierania ich w utworach o długości zakrojonej często do dwóch minut, a tuż za nimi wędrują efekty konsumpcji tego związku - 'Love For You (Humbeat)' odgrywane przy pomocy gitary akustycznej z MPC w roli towarzysza oraz 'In Her Eyes (Funk Heart)' będące połączeniem Dâm-Funka i Massive Attack z okolic 1994 roku, które mogłoby także dorzucić odrobinę własnej duszy do 'Natural Disasters Wish List'. Gdzie przy takich inspiracjach znajduje się cała reszta z osiemnastu utworów? Ot, pływa zanurzona po czubek w hip-hopowych loopach, soulowych samplach, elektronicznych bitach...

Podobnie jak Al Quetz wypuszczając trzy lata temu Drums Come From Africa krótko i treściwie tradycją Czarnego Lądu obdarował Francję, Mo Kolours nie potrzebował przydługiego albumu by udowodnić, że pod czapką i afro kryje mózg, którego zwoje wiedzą jak podgrzać i osuszyć deszczowy klimat Wielkiej Brytanii. Jego długograj nie jest co prawda w żadnym miejscu odkrywczy, czy będący kandydatem do bycia na językach przez następne dziesięć lat, ale stanowi dobrą siatkę do odłowienia stresów i problemów wartych wyparcia na chwilę przez czysty chill.


Ocena: 6+/10
  1. Brixton House
  2. Little Brown Dog
  3. Curly Girly
  4. Love For You (Humbeat)
  5. Mike Black
  6. Lighter Break
  7. Say Word
  8. Afro Quarters
  9. Take Us (Interlude)
  10. Streets Again
  11. 16-bit Slaves
  12. In Her Eyes (Funk Heart)
  13. Child's Play
  14. Natural Disasters Wish List
  15. Other Day House
  16. Play It Loud (In Your Car)
  17. Shepherd
  18. Straight Ruk (Feat. Jeen Bassa)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz