czwartek, 6 lutego 2014

Recenzja: Kavinsky - OutRun [2013]

Zapominając o chronologii i biblijnie parafrazując - ‘na początku było Nightcall’. Prawda to tylko po części, gdyż Kavinsky był na tyle uprzejmy, by uraczyć miłośników retro-elektro trzema znakomitymi EPkami poprzedzającymi debiutancki album, którego wyżej wspomniana mroczna, choć cukierkowa ballada stała się częścią. Trzy wydawnictwa cząstkowe, znakomite czy nie, zatrzęsły ramami ‘tylko’ elektronicznego światka, lecz to właśnie ‘Nightcall’, kolaboracja z Lovefoxxx i Guy-Manem z Daft Punk (produkcja) okazała się kartą przetargową do świata ‘aż’ mainstreamowej popularności (obecność na soundtracku filmu DRIVE). Dogodny moment na wydanie długograja został wykorzystany, a rezultatem tego jest OutRun, rządzący się swą własną fabułą zawierającą zombie kierowcę, czerwone Ferrari oraz historię miłości do kobiety i syntezatora.

Tytuł OutRun powinien wpłynąć nostalgicznie na oldskulowych graczy, chodzi bowiem o grę wyścigową z Ferrari w roli głównej, królującą dawniej na automatach. Ciekawostka ta jest nie tylko jednorazowym puszczeniem retro oka, ale i kolejną z wielu okazji do wyrażenia symboliki i historii stojącej za Kavinskim. Ona również zahacza o kanon lat 80-tych, w tym przypadku ten filmowy – opowiada o mężczyźnie rozbijającym swoją czerwoną Testarossę i wiele lat później odradza się jako zombie poświęcający się muzyce. Zarys opowieści zostaje zawarty w ‘Prelude’ i ‘Endless’, a wszystko pomiędzy nie pozostaje w tyle i wpisuje się w schemat niezbyt może rygorystycznego albumu koncepcyjnego, lecz przyciągającego klimatem, zasługującego przynajmniej na film krótkometrażowy.

Francuz będący dziś na warsztacie (cóż za motoryzacyjny pun) od instrumentalnych kompozycji zaczynał i na debiucie pokazuje już od początku, że nadal nie są mu potrzebne wokale, by powoływać do życia sztosy zaprawione ejtisami, ale bez wędkowania w formalinie wymuszonego kiczu. Trudno nie obstawić, że gitarowy motyw w ‘Blizzard’ choć na chwilę stanie się dla każdego hitem ‘powietrznej gitary’, podobnie jak następujący po nim ‘ProtoVision’, którego sekcja elektrycznego wiosła została ponadto wzbogacona o syntetyczne klawisze i smyczki. ‘Odd Look’ nadchodzący po rozgrzewkach palców staje się natomiast momentem nadal żywiołowego, ale jednak spowolnienia, odznaczającego się przesterowanym wokalem SebastiAna (Weeknda w wersji singlowej), który poza tą kolaboracją zajął się produkcją całego krążka. Jeśli chodzi o utwory wyśpiewane, jest to jeden z trzech zaledwie wolnych motywów na OutRun. Obok ‘Nightcall’ stoi jeszcze ‘Suburbia’ z nawijką Havoca z duetu Mobb Deep. Wpleciony w beztroską melodię brzmi satysfakcjonująco, jednak wypada zdecydowanie lepiej, gdy przecedzi się w głowie i wyrzuci wszystkie antyklimatyczne ‘bicze’, ‘faki’ i ‘nigery’… Co innego potężny ‘czarny’ głos w ‘First Blood’, potraktowanym tradycyjnie riffami i brudnym BloodyBeetrootsowym syntezatorem – właśnie jeszcze jednego takiego momentu tutaj brakuje, a i następny w kolejce, smyczkowy i wciągający ‘Roadgame’ wyglądałby w podobnym sobie towarzystwie jeszcze bardziej emocjonująco.

Przy całej wspaniałości OutRun, kilka rzeczy razi w nim jak wyłaniające się z mroku długie światła. Patrząc na karierę Francuza można pokusić się o stwierdzenie, że ‘Testarossa Autodrive’, ‘Dead Cruiser’ i ‘Grand Canyon’ są już przypruszone kurzem (i bardzo wymęczone przez stałych fanów),  i trudno znaleźć logiczne powody umieszczenia ich tutaj, poza chęcią zaznajomienia z nimi spadochroniarzy z seansów DRIVE. Dalej są klasą samą w sobie, choć w porównaniu z nowymi utworami odczuwa się lukę w sposobie produkcji (te starsze są bardziej syntetyczne i mniej bogate w szczegóły… prostsze?) – czuć, że Kavinsky jest jednym z tych twórców, których kilka lat temu kręciły inne gałki w konsolecie niż teraz. Na koniec tej odrobiny goryczy warto wspomnieć też o ‘Rampage’, który nie schodzi co prawda poniżej godnego poziomu, lecz przy trzech odgrzewanych daniach, kilku niedosytach staje się klimatyczną i filmową, ale jednak krótką zapychajką…

… Ale to tylko szczegóły, które giną przy odbieraniu przyjemności płynącej z tego tak długo rzeźbionego wydawnictwa. OutRun jest debiutem bardzo dobrym i zachęca do zajęcia miejsca pasażera w Kavinskim Ferrari i podążenia razem z nim do drugiego albumu, który z tak przetartym szlakiem może być już tylko genialny, albo spektakularnie zły.


Ocena: 7+/10

01.  Prelude
02.  Blizzard
03.  ProtoVision
04.  Odd Look (Feat. SebastiAn)
05.  Rampage
06.  Suburbia (Feat. Havoc)
07.  Testarossa Autodrive
08.  Nightcall (Feat. Lovefoxxx)
09.  Deadcruiser
10.  Grand Canyon
11.  First Blood (Feat. Tyson)
12.  Roadgame
13.  Endless

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz