Rozciągnięta
od pogujących metalowców, do hipsterów z ekotorbami uniwersalność
The Prodigy to piękna sprawa. Wkład w rozwój elektroniki znanej
dziś mają panowie niezaprzeczalny, tym większy ukłon należny
jest im za ciągły brak transformacji w osiadłych na tronie
obserwatorów własnego wypielęgnowanego czegokolwiek. Po łamiącym
ziemię debiucie i dwóch w tę ziemię wbijających kontynuacjach,
nowożytna historia Liama, Keitha i Maxima odbiła się jak głowa od
betonu (nie znęcajmy się mocno nad zaledwie niezłym Always
Outnumbered, Never Outgunned, bo
to nie czas i miejsce), przywracając im chwałę na Invaders
Must Die,
zgarniającym pulę nagród szybką, głośną i wesoło naćpaną
mieszanką. Następca miał być twardszy. I brutalny. I nazwę mu aż
z tego wszystkiego zmieniono z How
To Steal a Jetfighter na
The
Day Is My Enemy – czy
może być gęściej od mroku?
sobota, 25 lipca 2015
poniedziałek, 20 lipca 2015
Recenzja: Ratatat - Magnifique [2015]
Projektów
podobnych nowojorskiemu Ratatat trudno doszukać się wielu.
Indietronikowi drwale syntetycznie słodkie gitarzenie stawiają na
równi z gotowaniem mikstejpów pełnych rapujących ziomków, choć
od debiutanckiego długograja pojękuje za ich plecami szarpanie
wciąż tych samych strun i ciągłe reedycje wcześniejszych
pomysłów. Po przerwie dłuższej niż zwykle, E*vax i Mike
wytaczają wreszcie krążek o szumnej nazwie
Magnifique. Mocnymi
słowami można sobie rykoszetem zęby wybić, ale sprawdźmy tę
'wspaniałość'.
piątek, 17 lipca 2015
Recenzja: Zomboy - Resurrected LP / EP [2015] (MaSSS - Making a Short Story Shorter #5)
W 'MaSSS (Making a Short Story Shorter)' trochę miejsca zajmą EPki / single, które swoją zawartością nie pozostawiają wiele do dodania, jednak prezentują wystarczająco dużo dobrego / złego, by zasługiwały na kilka liter, zakończonych 5-stopniową skalą ocen. W dzisiejszym wydaniu:
Zomboy - Resurrected LP / EP [2015]
sobota, 4 lipca 2015
Recenzja: Hudson Mohawke - Lantern [2015]
Hudsonowa
droga ku gwiazdom nie jest materiałem na książkę, ale streszczona
w bio na facebooku wyglądałaby całkiem do przyklaśnięcia –
krótki czas dzieli piwniczne dłubanie w syntezatorach i bycie
białą, przylizaną kostką cukru w czarnej kawie najczarniejszych
raperów. Owej kofeiny HudMo postanowił uniknąć, mocniej żonglując
dźwiękiem na kontynuacji swej debiutaniej muzycznej piaskownicy
(Butter, 2009). Oddalił się tym samym od produkowania bitów
pod te wszystkie 'bicze, faki i nigery', a czego pozbyć się nie dał
rady, przykrył lukrem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)