wtorek, 11 marca 2014

Recenzja: Mogwai - Rave Tapes [2014]

Każdy kolejny album Mogwai jest jak oglądanie tego samego filmu w kinie, tylko z fotela w innym rzędzie, lecz w przypadku Szkotów mówimy o bardzo, bardzo dobrym filmie. Częścią ich dyskografii są trzy ścieżki dźwiękowe, co ociera ich o świat ekranu bardziej, niż tylko porównania do kinematografii. Od siedemnastoletniego już debiutu znajdują się na czele post-rockowej machiny, choć do tej pory zmieniali się tylko kosmetycznie. Czy tym razem zespół, zgodnie z nazwą (ang: 'rave' – 'wariować / majaczyć'), zwariował i teraz przedstawia tego efekt, czy może elementem szaleństwa obarczy swojego słuchacza? Czas się przekonać.

Origins, zeszłoroczne dzieło God Is An Astronaut, okazało się wystarczająco rozczarowujące, by rozpocząć jęki głoszące o upadku formacji. Premiera konkurencyjnego Rave Tapes paradoksalnie pechowych Irlandczyków powinna ucieszyć najbardziej, bo trudno o lepsze odwrócenie uwagi od ich originsowego powinięcia nogi. Cała reszta bandów odpowiedzialnych za krążki dobre ma z kolei wiele powodów do zawiści. Obecnie przewodnictwo piątki z Glasgow rozrasta się do jeszcze większych rozmiarów, nie tylko z powodu kolejnego pokazu umiejętności w opowiadaniu przejmujących historii bez słów, ale też poprzez śmiałe eksperymenty z syntezatorem oraz kawałki niemal przebojowe, dzięki którym post-rock można teraz zarówno przeżywać, jak i nucić, a także gwizdać (herezja!).

Utwory takie jak 'Heard About You Last Night', 'Hexon Bogon', czy 'Master Card' to typowe płynące, pełne szczegółów i filmowe Mogwai, a zespołów, których zaletą jest wtórność, policzyć można na palcach zaledwie kilku rąk. Panowie odpowiedzialni za swój sukces daliby radę nadal żyć z odcinania kuponów najwyższej jakości, lecz tym razem postawili na 'nową falę w Mogwaju', a jej treść najpełniej przekazuje 'Simon Ferocious', który deszczowy wyspiarski klimat przenosi na nowoczesne nowojorskie ulice z echami krautrocka oraz zamykające vocoderem rodem z Daft Punk i Air 'The Lord Is Out Of Control'. Na miejskim gruncie słychać także nową, futurystyczną szkołą cyfrowego jazgotu, co objawia się w niepokojącym 'Remurdered', w którym miarowe cykacze obudowane zostały nie tylko klasycznym zestawem perskusja + gitara elektryczna, ale też złowieszczymi klawiszami, rodem ze ścieżki dźwiękowej do TRONa, przygotowanej przez wspomniane zamaskowane gwiazdy zeszłorocznego showbiznesu.

Tytuł najlepiej będzie powiązać z pierwszymi z brzegu skojarzeniami ukrytymi pod 'rave', takiego z tańcem, kwaśną elektroniką i LSD. Odrobina tego klimatu przedarła się do konserwatywnego i zapamiętale powtarzającego własne sztuczki Mogwai, z tym, że rave to uszyty na miarę post-rockowych pejzaży przesiąkniętych deszczem i leniwie płynącymi chmurami. Bratanie się z The Prodigy odpada, lecz pierwsze od wielu lat wyjście poza utarte schematy obrastania w złote pióra godne jest odnotowania i typowych westchnień zachwytu.


Ocena: 8+/10
  1. Heard About You Last Night
  2. Simon Ferocious
  3. Remurdered
  4. Hexon Bogon
  5. Repelish
  6. Master Card
  7. Deesh
  8. Blues Hour
  9. No Medicine For Regret
  10. The Lord Is Out Of Control

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz