czwartek, 17 kwietnia 2014

Recenzja: Green Velvet - Unshakable [2013]

Nie licząc Too Underground For The Main Scene wydanego pod pseudonimem Cajmere, osiem lat dzieli dwa ostatnie albumy Curtisa Jonesa, postaci uchodzącej coraz częściej za undergroundową legendę. Do kolekcji właściwych posunięć zapewniających ten status dodać warto najświeższy ruch Green Velveta, pokazujący, że można w zacofaniu rozbudowywać zamknięte już etapy przeszłości i nieźle na tym wychodzić, nadal trzymając fason i pokazując dzieciakom, że science-fiction rave'owego podziemia wciąż jest żywe. Skąd pewność? Wystarczy sięgnąć po Unshakable.

Na najnowszym krążku wielki powrót zaliczają futurystyczne okulary, zielone włosy oraz house przemieszany z techno z peryferii Chicago i serca Detroit. We wstępnym 'Raised by Robots' muzyk w kolaboracji z Riva Starrem (tym od 'I Was Drunk' z wąsatym dzieckiem w teledysku) obraca w palcach konwencję klasycznego technicznego inwentarza podpartego twardym beatem i kraftwerkowymi wtrąceniami syntezatora, używając ich jako tło pod opowieść o swoich związkach z maszynami. Intro takiego kalibru jak zwykle stanowi dobry punkt zaczepienia, bo specyficzny i zamoczony w absurdzie humor pojawiał się na wcześniejszych produkcjach Curtisa od początku. W odróżnieniu od nich jednak, Unshakable szybko pozbywa się śmiesznostek, na miejsce których wtłoczony zostaje EDM dużego kalibru i poważnej miny. 'Stronger' zaprowadza porządek pumpingiem wzbogaconym o proste elementy wokalne oscylujące wokół siły, a przez to nawiązujące do schematów industrialnego Electronic Body Music, będącego od zawsze jedną z głównych inspiracji dla Detroitowców. 'Dance To My Beat' zachęca do porównań z Danielem Haaksmanem, a powiązania potęguje Oliver $ na featuringu, który również lubi dłubać w stylu bębniącego tropical housu. 'Move Your Body', 'Leave My Body' w remiksie Sonny'ego Fodery i 'Unstoppable' rozwijają natomiast do granic klasyczne pląsy, robiąc to bez szaleństw, ale z podręcznikowym poszanowaniem hi-hatów... Początek godny, czyżby Zielonowłosy zgotował fanom godny powrót? Nie do końca.

Szacunek dla tradycji sam w sobie godny jest szacunku, lecz tym razem pokłon okazał się zbyt niski. Czwarty album Greena wymaga półtorej godziny wolnego czasu, a gładkie chłonięcie zmienia się w połowie w mozolne zmierzanie do końca z regularnym spoglądaniem na zegarek. W okolicach siódmego kawałka schemat przebija się na pierwszy plan, zaczynając z lekka nudzić – wystarczyłoby przemieszać wstęp z dalszą częścią wydawnictwa. Z charakterystycznej płytki Unshakable zmienia się w didżejski, brzmiący jak jeden kawałek, set, w trakcie którego myśli odpływają na tyle daleko, by rzucić drugą połowę materiału w wir beztroskiej niepamięci i acidowy 'Paradise', niespodziewanie juke'owy / footworkowy 'Check U Out', czy 'Free Yourself' jako ostatnia deska ratunku, to za mało by przywrócić świadomość, pojawiającą się dopiero po zapadnięciu ciszy po ostatnim beacie.


Ocena: 6+/10
  1. Robots (Feat. Riva Starr)
  2. Stronger (Feat. Gary Beck)
  3. Dance To My Beat (Feat. Oliver $)
  4. Move Your Body (Feat. Zcarab)
  5. Leave My Body (Sonny Fodera Remix)
  6. Unstoppable (Feat. Nathan Barato)
  7. In Your Spirit (Feat. WAFF)
  8. Paradise (Feat. Craig Williams)
  9. Sinkhole (Feat. Harvard Bass)
  10. Minitaka (Feat. Saso Recyd)
  11. On The Inside (Feat. Juliet Foxx & Boooox)
  12. Check U Out (Feat. DJ Gant-Man)
  13. Free Yourself (Feat. Phil Kieran)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz