Każdy
kolejny album Mogwai jest jak oglądanie tego samego filmu w kinie,
tylko z fotela w innym rzędzie, lecz w
przypadku Szkotów mówimy o bardzo, bardzo dobrym filmie. Częścią
ich dyskografii są trzy ścieżki dźwiękowe, co ociera ich o
świat ekranu bardziej, niż tylko porównania do
kinematografii. Od siedemnastoletniego już debiutu znajdują
się na czele post-rockowej machiny, choć do
tej pory zmieniali się tylko kosmetycznie. Czy tym razem
zespół, zgodnie z nazwą (ang: 'rave' – 'wariować / majaczyć'),
zwariował i teraz przedstawia tego efekt, czy może elementem
szaleństwa obarczy swojego słuchacza? Czas się przekonać.
Origins,
zeszłoroczne dzieło God Is An Astronaut, okazało się
wystarczająco rozczarowujące, by rozpocząć jęki głoszące o
upadku formacji. Premiera konkurencyjnego Rave Tapes
paradoksalnie pechowych Irlandczyków powinna ucieszyć najbardziej,
bo trudno o lepsze odwrócenie uwagi od ich originsowego powinięcia nogi. Cała
reszta bandów odpowiedzialnych za krążki dobre ma z kolei wiele
powodów do zawiści. Obecnie przewodnictwo piątki z Glasgow rozrasta się
do jeszcze większych rozmiarów, nie tylko z powodu kolejnego pokazu
umiejętności w opowiadaniu przejmujących historii bez słów, ale
też poprzez śmiałe eksperymenty z syntezatorem oraz kawałki
niemal przebojowe, dzięki którym post-rock można teraz zarówno
przeżywać, jak i nucić, a także gwizdać (herezja!).
Utwory
takie jak 'Heard About You Last Night', 'Hexon Bogon', czy 'Master
Card' to typowe płynące, pełne szczegółów i filmowe Mogwai, a
zespołów, których zaletą jest wtórność, policzyć można na
palcach zaledwie kilku rąk. Panowie odpowiedzialni za swój sukces
daliby radę nadal żyć z odcinania kuponów najwyższej jakości, lecz
tym razem postawili na 'nową falę w Mogwaju', a jej treść
najpełniej przekazuje 'Simon Ferocious', który deszczowy wyspiarski
klimat przenosi na nowoczesne nowojorskie ulice z echami krautrocka
oraz zamykające vocoderem rodem z Daft Punk i Air 'The Lord Is Out
Of Control'. Na miejskim gruncie słychać także nową,
futurystyczną szkołą cyfrowego jazgotu, co objawia się w
niepokojącym 'Remurdered', w którym miarowe cykacze obudowane
zostały nie tylko klasycznym zestawem perskusja + gitara
elektryczna, ale też złowieszczymi klawiszami, rodem ze ścieżki
dźwiękowej do TRONa, przygotowanej przez wspomniane zamaskowane
gwiazdy zeszłorocznego showbiznesu.
Tytuł
najlepiej będzie powiązać z pierwszymi z brzegu skojarzeniami
ukrytymi pod 'rave', takiego z tańcem, kwaśną elektroniką i LSD. Odrobina tego klimatu przedarła się do konserwatywnego i zapamiętale
powtarzającego własne sztuczki Mogwai, z tym, że rave to uszyty na
miarę post-rockowych pejzaży przesiąkniętych deszczem i leniwie
płynącymi chmurami. Bratanie się z The Prodigy odpada, lecz
pierwsze od wielu lat wyjście poza utarte schematy obrastania w
złote pióra godne jest odnotowania i typowych westchnień zachwytu.
Ocena:
8+/10
- Heard About You Last Night
- Simon Ferocious
- Remurdered
- Hexon Bogon
- Repelish
- Master Card
- Deesh
- Blues Hour
- No Medicine For Regret
- The Lord Is Out Of Control
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz