Pierwsza
płyta Broken Bells mocarnym wydawnictwem była. Broken Bells
może nie stało się dziełem nieśmiertelnym, ale z pewnością
rozbłysnęło jako jeden z najjaśniejszych punktów w kalendarzu
wydawniczym 2010. Za jego sukces odpowiedzieli dwaj panowie: James
Mercer i Brian Burton / Danger Mouse. Pierwszy z nich trudni
się byciem delikatną wokalnie i gitarowo twarzą The Shins, drugi
to jedna z najbardziej sprawdzonych osobowości
produkujących dla innych (The Black Keys, U2) i dla siebie - to on
objawił światu projekty Gnarls Barkley (z Cee-Lo Greenem),
DANGERDOOM (z MF DOOMem) oraz Rome, czyli muzyczną wersję
filmowego Django, stworzoną
z Danielem Luppim. After The Disco jest jak dotąd
drugą okazją Mercera i Burtona do połączenia folku z popem
doprawionym delikatną elektroniką i czuć, że tym razem robią to
nie tylko jako dwójka znanych w swoich środowiskach muzyków, ale
także jako zespół.
Wbrew
tytułowi, na After The Disco impreza dopiero się zaczyna, co
stanowi zauważalne ożywienie w zestawieniu z uroczym i chwytliwym
graniem uprawianym wcześniej, choć 'Perfect World' otwiera album
mając jeszcze w uścisku dawne wspominki dzieci-kwiatów. Po jego
zakończeniu, rejony gatunkowe w których dotychczas poruszali się
muzycy, z namiętnie i nagminnie akustycznych przenoszą się
nieśmiało w okolice eksploatacji barwnego eklektyzmu Danger
Mouse'a. Przypieczętowaniem nowego modus operandi grupy niewątpliwie
staje się tytułowe 'After The Disco', które organiczne brzmienie
wzbogaca o uzewnętrznienia syntezatora - a później jest jeszcze
odważniej. Za przykład posłużyć może 'The Angel And The Fool',
który obecną w nim gitarę akustyczną przyćmiewa syntetycznym
beatem; a także 'Holding On For Life', zrodzony nie tylko
produkcyjnym umysłem i dłońmi Burtona, ale też wyjątkową
kreacją Mercera, czerpiącą garściami z dziedzictwa Bee Gees.
Wokalista The Shins niespodziewanie uderza też w wyższe tony,
pozwalając sobie na chwilowe opuszczenie wizerunku zwiewnej
nieśmiałości i wykrzyczenie się w balladowym 'Leave It Alone'.
Każda z piosenek jest przystępna i łatwa w odbiorze, po raz
kolejny darowano sobie odciągające od treści wyższe koncepcje, by
skupić się na nagraniu krążka, którego elementy zostają w
pamięci nawet po jednym pobieżnym przesłuchaniu... Wygląda na to,
że duet na nagrywanie przeciętnych piosenek postanowił zwyczajnie
nie marnować czasu.
Nałożenie
na After The Disco
niepisanego obowiązku przebicia jedynki mogło być dla jego twórców
generatorem nie lada presji, jednak wieloletnie zaprawienie w
muzycznych bojach nie pozwoliło nawet na cień porażki. Bellsi
dostrzegli zalety swojego debiutu, spisali je na kartce i postanowili
przetrawić ponownie, z eksperyntalnymi nowościami postępując
ostrożnie. W rezultacie powstał twór solidny i dopracowany, lecz
już nie tak zadziwiający i świeży, jak było to w przypadku
przejmującego wejścia na salony cztery lata temu. Pomimo to,
najnowszy krążek od swojego poprzednika zyskuje znacznie więcej
– utwierdzenie
w niepewnym i zbyt odważnym wcześniej przekonaniu, że tak mogliby
teraz tworzyć Beatlesi.
Ocena: 7+/10
- Perfect World
- After The Disco
- Holding On For Life
- Leave It Alone
- The Changing Lights
- Control
- Lazy Wonderland
- Medicine
- No Matter What You're Told
- The Angel And The Fool
- The Remains Of Rock & Roll
Znacznie bardziej mi przypadło mi do gustu "After the Disco" niż debiut Broken Bells. Muszę przyznać, że tamta płyta niemiłosiernie mnie zanudziła, no ale to może dlatego, że słuchałem jej tylko raz. "After the Disco" rzeczywiście już po pierwszym przesłuchaniu wzbudza sympatię i całości płyty słucha się naprawdę przyjemnie. Nadal jednak mam wrażenie, że Broken Bells brakuje trochę wyrazu, spodziewałem się, że z połączenia Danger Mouse'a i Mercera wyniknie coś ciekawszego, z większym zacięciem.
OdpowiedzUsuńTeż mam w planach zrecenzowanie tej płyty :) Na razie całkiem mi się podoba, ale nie znam jeszcze debiutu, więc ciężko mi wybrać ten lepszy krążek.
OdpowiedzUsuńU mnie nowy wpis, zapraszam :)
Ja dopiero teraz się zakochałem w After The Disco ;D0
OdpowiedzUsuń