Ruch 'Teraz (Alternatywna) Polska'
nabiera potęgi z prawie każdym nowym krążkiem. Jedną z takich
pozycji, opatrzonych nieformalnym znakiem jakości roku 2013, jest z
pewnością dość szeroko komentowana Hellada. Stojąca za
nią Rebeka powstała w 2008 roku jako solowy projekt Iwony Skwarek
(głos zespołu Hellow Dog), do której w 2011 dołączyła
postać niezmiennie aktywna w środowisku alternatywnym, czyli Bartek
Szczęsny. Z takiego duetu po prostu musiało powstać coś co
najmniej dobrego i tak właśnie się stało - połączone
umiejętności oraz wsparcie duchowe i wydawnicze w postaci kolegów
po fachu z Kamp! (label Brennnessel) zaowocowało płytką nie
przesadnie zawiłą, ale też nie prostą, dającą natomiast jasny
przekaz: czas się zabawić, ale bez wyłączania mózgu.
Przy zabieraniu się do odsłuchania i
dalszego artykuowania własnej opinii, warto pominąć nadal zbyt
częste próby uwikłania Rebeki w pojedynki ze wspomnianymi
kolegami - pomimo bycia elektropopem, stylistyka obu obozów
rozmija się niemal jak dzień i noc: podczas gdy Kamp! działa
godnie jako letni słoneczny relaksator, Iwona i Bartek trzymają się
tanecznych ciemności przecinanych żywiołową oprawą wizualną.
Debiut rzuca się w percepcję jako efekt łączenia w niestałych
proporcjach śpiewanego popu i elektronicznego eksperymentu, który
w pierwszej linii zadowolić powinien sympatyków umysłów
niosących ogromny sukces artystyczny w osobach np. The Knife
(rodzeństwo Karin i Olof Dreijer) i The Presets (Julian Hamilton i
Kim Moyes). Podobna bezpretensjonalność, podobne wyczucie co jest
fajne (a przy tym dziwno-zakręcone i mające pazury), a co nie,
zaowocowało dwunastoma podobnie barwnymi i świetnie zbudowanymi
utworami.
Chłodny i kameralny klimat,
analogiczny do tego wyzierającego z muzyki tworzonej przez The
Knife, to jedna z wielu zalet hipnotyzera pod tytułem Hellada -
nienachalne pompujące beaty, wszędobylskie wkręcające
klawisze, podbicie wielu momentów echem dodającym
przestrzeni, wszystko to nadaje albumowi islandzkiej duszy Dreijerów.
Pierwszym jej odbiciem jest nostalgicznie taneczny 'Sisters'
uskrzydlony gitarową solówką; a nazwa utworu drugiego w
kolejności, 'Knife In Heart', nabiera dzięki wspomnianym wcześniej
zespołowym skojarzeniom drugiego znaczenia, w czym wokal Iwony
brzmiący miejscami jak Karin i klawiszowe uniesienia Bartka brzmiące
miejscami jak przyciskane palcami Olofa, tylko pomagają.
'Melancholia' spełnia obietnice zawarte w tytule i oferuje chwilę
wyciszenia, po której nadchodzi czas na
'Pariririririritrititiri' i 'Parirararatatarata' ze
'Stars', które z electropopu zapuszcza się w klimaty
nowoczesnego electro z beztekstwowo bezstresowym refrenem, a przez te
wędrówki upodabnia się do drugiego z duetowych powiązań -
The Presets. Jeśli ktoś pozostaje nie do końca przekonany, 'Fail',
czyli taki 'muzyczny elektroniczny Tarantino z niemal brutalnym basem
i przesterowanymi chórkami', a także sielankowy '555' powinny
zrobić swoje w temacie zmiany niepewnego nastawienia.
Jeśli mowa o słabych stronach płyty,
to na upartego wymienić można wysoki stopień naturalnego
uzależnienia oceny materiału od nastroju słuchającego. Wszystko
to przez różnorodność i przeplatanie w stosunku niemal pół
na pół piosenek żywiołowych i roztańczonych z tymi które
dają odpoczynek i przemyślenia. Do nich nakłaniają wyśpiewane
przez Iwonę spokojniejsze 'War', czy 'With Tears We Cry' - w
rezultacie czasem jest zbyt tanecznie, czasem zbyt sennie... 'Jak w
życiu'. W chwilach zwątpienia warto jednak włączyć rozstrojone i
pastelowe -prawie- italo disco ('Unconscious') i zapomnieć o
szukaniu na siłę wad.
Z powyższego wywodu wynikałoby, że
pomimo wysokiej jakości, dywagacje w dużej mierze dotyczą składaka
podpatrzonych i brzydko pożyczonych zagrywek bardziej znanych
wykonawców. W tym miejscu pojawia się największa zaleta
Rebeki i jej / ich Hellady: mnóstwo pomysłów
własnych, indywidualizmu i umiejętności przekucia specyficznej i
surowej islandzkiej szkoły muzycznej na nasz grunt. Dzięki temu,
zamiast podpinania stylistyki pod zarzuty braku oryginalności,
odczuwać można było tylko dumę, że to 'kolejne dobre i z
Polski'.
Ocena: 8+/10
01. Sisters
02. Knife In Heart
03. Melancholia
04. Stars
05. Fail
06. War
07. With Tears We Cry
08. Nothing To Give
09. 555
10. Unconscious
11. 556
12. Hellada
Byłem na koncercie Rebeki i naprawdę dają radę. Ale dla mnie zdecydowanie królem elektronicznych brzmień w Polsce jest Kamp! Jakoś wolę takie disco klimaty, bardziej chwytliwe. Ale "Melancholię", "Unconscious" i "Helladę" od Rebeki też chętnie słucham.
OdpowiedzUsuń