Szlachetnie
urodzeni mają w życiu łatwiej. Trio Years & Years swe początki
świętowało dostojnie, bo aż w łowiącym talenty Kitsuné
Maison Records. To, wydaną w 2013 roku EPką Traps
jeszcze nie wprowadziło słuchaczy w ekstazę, ale pozwoliło
chłopakom poszpanować na salonach 'labelowymi rodzicami', robiąc
przy okazji solidne podłoże pod zastrzyk popularności spowodowany
'oOoOoo, eOeOeoo', dobiegającym z większości stacji radiowych,
pogwizdywań zasłyszanych na ulicy i każdego supermarketu. Panowie
swym dopiero co wydanym albumem próbują udowodnić, że za
festiwalową machiną marketingową i rodowodem kryje się taneczny
łamacz stawów, podparty na wzorcach dalekich od pierwszej łapanki
(Flying Lotus i Radiohead stojące obok najntisowego house i new
romantic po liftingu). Boże wybranej przez ciebie wiary broń tylko
przed wsłuchaniem się w teksty podczas tańca, bo siądziesz i
zaczniesz analizować jak żadnego electropopa przed Yearsami.
Communion przewrotnie postanawia rozpocząć nie poblaskiem dyskotekowej kuli, a intrygującym delikatnością 'Foundation', nasyconym The Weekndem wcisniętym w kombinezon space popowej, narastającej elektroniki. Kosmos rozmywa się szybko, dając zabłysnąć umiejętności pisania zapadających w pamięć densików, pławiących się w bogactwie warstwy i melodycznej, i lirycznej. Parkietowe szaleństwo przy tekstach o zranieniu, odejściach, strachu, czy niepewności wygląda na groteskę, ale trudno o bezruch przy pełnych beatach 'Real', tropikalnym płynięciu 'Shine' i 'Take Shelter', czy niemal eurodance'owym 'Ties', doprawionym rozkwitającą niewinnością pożyczoną od M83. Nowe trendy też znalazły swój kąt - 'Desire' pompuje na deep / garage house'ową modłę, a w balladowym 'Without' dojrzeć można namiastki cykaczy wyciętych z ponownego boomu na trap. Lekko żal jedynie, że debiut zapada się i przynudza pod koniec.
Gdy zgarnia się nagrodę 'BBC Sound Of...' jako wykonawca / zespół trudniący się zarabianiem na chleb i kolorwe sweterki grając indie-cokolwiek, na ramiona zakłada się umowne homonto tyrania, by utrzymać się na powierzchni, bo utopić takie Disclosure (topiące z kolei masę CHVRCHESów i AluńGeorge'ów), wcale nie jest łatwo. Recepta na światowy sukces trójki londyńczyków zamyka się w ciągłej walce proporcji – z jednej strony to nowoczesny pop przysypany pastelowym pyłem przełomu lat 80/90, z drugiej retro cudaczek, który wydany we wspomnianym okresie miałby ogromną rację bytu, czarując przy okazji innowacyjnością godną Giorgio Morodera. Materiały służące do wybudowania Communion w rozkładzie na czynniki pierwsze to generalnie sztampa i zdecydowanie nic nowego, ale sposób w jaki Olly, Mikey i Emre poruszają się po śladach przecierających szlaki wcześniej, godny podziwu jest. Śledząc otoczkę, szkoda tylko, że chwilami więcej mówi się w kontekście Years & Years nie o ich muzyce, a o Ollym – geju. Choć może i lepiej odbić na chwilę w plotki o rzeczach nieistotnych, odpoczywając od nucenia 'King'...
Ocena:
8/10
- Foundation
- Real
- Shine
- Take Shelter
- Worship
- Eyes Shut
- Ties
- King
- Desire
- Gold
- Without
- Border
- Memo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz