sobota, 8 sierpnia 2015

Recenzja: Spor - Caligo [2015]

Gooch? Nazwisko jakby dudniące mocniejszą elektroniką, ale dalej (niestety często) bez wskazania konkretnej twarzy palcem. Unicron? Cisza na sali. Feed Me? Ciepło, cieplej – zapadający w pamięć electro-house, (jeszcze nie) ikoniczna maskotka, udane Epki podsumowane cukieraśnym albumem (Calamari Tuesday, opisywane o tu ). Projekt Seventh Stitch, wciąż lekko zaledwie majaczy na horyzoncie, więc może odsuńmy na bok lepsze i gorsze aliasy, robiąc miejsce dla mielącej od jedenastu lat bas i perkusję gęsiej skórki fanów twardego dnb. Spor wypocił debiut płytowy, czas zmoczyć łóżko.

Wydawane od 2004 roku winyle nagrzewały głośniki praaawie do topienia plastiku, siekąc powietrze szybkim neurofunkiem, bez próśb o grzeczne nadstawienie drugiego policzka, więc długograj pozornie nie miał do nadgonienia wiele. Jon postanowił jednak podejść do sprawy 'po Goochowemu', upychając w szczelny słoik naparzanki po bębnach słuszny kawałek inwencji własnej, jak i zapożyczeń z tego, co popularne. Front nowej fali świeżości otwiera 'Empire', scalające drum & bass z wciąż młodzieńczą werwą The Prodigy i new rave'owo-grime'owym obliczem grupy Hadouken!, także za sprawą wokalu Jamesa, wokalisty tegoż bandu. Dubstepowe wałki pod nogi rzuca 'Like Clockwork'. Podobnie jak 'Pacifica' w 2011 roku, czaruje ono uroczymi pejzażami pląsającymi po delikatnych klawiszach, przywalanych regularnie przez hałdy mięsistych wobbli; nerwy natomiast koi płynący, rozmarzony i nostalgiczny dyptyk: rozpoczęty wokalnie przez samego Jona 'Strange Heart' i pociągnięty w kobiecość przez Tashę Baxter 'As I Need You'. Okruchy eksperymentu w postaci pięknie przejmującego i pełnego nadziei (perwersja, przypomnijmy, że mówimi o nagraniu Spora) 'Your Mumuring Chasms' oraz IDM-owo minimalistycznych plam dźwięku w 'Our Space' jeszcze bardziej rozciągają klamerki różnorodności, ale główną nagrodę odbiera na szczęście drum & bass, wciąż głęboko zatopiony w testosteronie i niepokoju. Poszatkowane jazgotem 'Arms House', industrialne 'Always Right, Never Left'; o dziwo przyjemnie płasko bijące po stopie i werblu 'Blueroom', podręcznikowo taneczny 'Coconut', czy absolutnie niszczące 'The Hole Where Your House Was', to kawałki odciskające się na futuryźmie undergoroundowych sztosów, choć można by przenieść je w rok 2004 całymi segmentami i zamiast wycia zawodu usłyszeć oklaski aprobaty... Swoją drogą, mówienie o 'debiutanckim krążku' Spora, patrząc na piętno jakie odciskał od ponad dziesięciu lat na 'swojej muzyce', to dość dziwne uczucie.

Czasem trzeba być Beyoncé, żeby oprócz zarabiania wizerunkiem, dorobić parę groszy sprzedając muzykę. Decyzja Goocha o zaprzestaniu koncertowania na jakiś czas, celem studyjnego tworzenia złączyła odwagę z poświęceniem, rodząc kilka perełek od Feed Me i w końcu koronując efekt wydaniem Caligo. Nakrycie głowy to bogatością aż błyszczy, brakuje chyba tylko dawnego imażu kominiarki z czaszką, ale to już szukanie dziury w całym, więc zamknę się o, w tym momencie.


Ocena: 9/10
  1. Your Mumuring Chasms
  2. Arms House
  3. Always Right Never Left
  4. Empire (Feat. James (Hadouken!))
  5. Like Clockwork
  6. Blueroom
  7. Strange Heart
  8. As I Need You (Feat. Tasha Baxter)
  9. Full Colour
  10. If You Cry
  11. Our Space
  12. Coconut
  13. The Hole Where Your House Was

2 komentarze:

  1. W mojej skromnej opinii If You Cry the best :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze, Feed Me znałem od dawna, jednak o Sporze dowiedziałem się dopiero wraz z powstaniem Caligo. I wcale tego nie żałuję.
    Każdy kawałek zachowuje świetny poziom, jednak najbardziej mnie ujęły dwa z nich:
    As I Need You i Empire
    Nie słyszałem wcześniej lepszego drum & bassu. Jon odwalił świetną robotę.

    OdpowiedzUsuń