środa, 19 sierpnia 2015

Recenzja: George FitzGerald - Fading Love [2015]

FitzGerald to kolejna z postaci powodujących indie wstrząsy w elektronice. Pochodzący z Londynu producent przygodę z komercyjną odsłoną muzyki w 2010 roku rozpoczął od wydawanych dla Hotflush 2-stepowych wyciskaczy basu, przesiąkających z czasem coraz bardziej technicznym betonem Berlina, w którym George swego czasu osiadł. Wydane właśnie debiutanckie Fading Love zabiera nas jeszcze gdzie indziej, bo surowe pompowanie zamienia w piosenkowo napisane ciepłe uderzenia rytmu, od którego motyle w brzuchu znów zaczynają krążyć, mimo melancholii płynącej z głośnika.

Słuchanie całej dyskografii FitzGeralda to ciekawy proces, wciągająco pokazujący jak jego muzyka obrasta w emocje. Kulminacją jest opisywany krążek, przez samego twórcę nazywany soundtrackiem do rozstania, bo i sam się podczas dłubania przy nim rozchodził. Ścieżkę zadumy rozpoczyna jednak 'About Time', które smutny tekst owija w budujące i napełniające nadzieją melodie. Co rzuca sie w ucho po nim, to uprzejme i nienachalne pożyczki z odrobinę bardziej znanych. W takim 'Full Circle' relaksuje i przepełnia melancholią miks GusGus i Hot Chip na antydepresantach. 'Knife To The Heart' pruszy śniegiem dźwięków, nomen-omen, The Knife, czepiając się stylu islandzkiego rodzeństwa jeszcze w 'Beginning At The End'. 'Shards' stawia na 'smutne techno', zatopione w majaczącym wokalu i nalocie Simian Mobile Disco z czasów 'Sleep Deprivation', a 'Crystallise' to rzecz, którą mogłoby popełnić Disclosure, gdyby kąciki ich ust skierowały się ku dołowi. Z rozwiązań własnych, 'The Waiting' przepięknie rozlewa wokalne haczyki po tafli kosmicznie sterylnego, a przy tym ciepłego już nie deepu, ale jeszcze nie micro-house. Aprobata przy słuchaniu wylewa się co rusz – George zadziwiająco celnie wrzucił niemieckie Berghain w sam środek Londynu, siedząc na dachu i przekuwając bezduszne uderzenia w piosenki do smucenia się w łóżku.

Fading Love intryguje niesfornością czynów, pokazując, że house nie tylko żyje, ale też czerpie garściami z totalnie modnego ostatnio (i odrobinę już przehajpowanego) deepu. Robiąc to staje często tylko jedną nogą na parkiecie - dalej iść się wstydzi. Dopatrzeć się tu można nawiązań do wielu, pozostaje tylko pytanie, czy chodzi o problem trendu, który niemal wszędzie brzmi tak samo, czy o łypiące na innych, kopiujące oko kseroboja. Co ja na to? No, materiał się broni.


Ocena: 9/10
  1. About Time (feat. Boxed In)
  2. Full Circle (feat. Boxed In)
  3. Knife To The Heart
  4. Call It Love (If You Want To) (feat. Lawrence Hart)
  5. Beginning At The End
  6. Shards (feat. Lawrence Hart)
  7. Your Two Faces
  8. Crystallise (feat. Lawrence Hart)
  9. Miyajima
  10. The Waiting (feat. Lawrence Hart)

2 komentarze: