poniedziałek, 18 listopada 2013

Recenzja: Woodkid - The Golden Age [2013]

Yoann Lemoine do pewnego momentu był 'tylko' Yoannem Lemoine, reżyserem odpowiedzialnym za teledyski Taylor Swift, czy Katy Perry. Praca nie odbiła się (jak się później okazało, na szczęście) jednak na jego twórczości, będącej oryginalną wizją neofolku w wersji light, nazywaną chamber popem przez będących w kropce przy próbach zaszufladkowania. Rok 2011 był dla Yoanna przełomowy z dwóch skrajnie różnych powodów: Wydał debiutancką EPkę pod pseudonimem Woodkid, zawierającą 4 utwory autorskie i... nic się nie stało. Potem jeden z nich, 'Iron', Ubisoft wykorzystał w trailerze gry Assassin's Creed: Revelations i świat stracił głowę dla tego 'Piotrusia Pana francuskiej muzyki'.

Dla przeciętnego słuchacza, neofolk może wydawać się dość geekowym gatunkiem. Co więc sprawiło zachwyt Woodkidem, a rekomendacja tego artysty w grupie częściej wywołuje pochwały dobrego smaku, niż zarzuty ślepego gonienia za trendami? Pierwsza myśl - single. Wspomniany 'Iron', panującą w nim orkiestrową podniosłością i złowieszczym bębnieniem, połączonym z hipnotyzującym, głębokim głosem, skutecznie przetarł szlaki muzyka. Kolejne dwa, niesamowite, przepełnione adrenaliną, uzyskaną bez tanich chwytów piosenek radiowych - 'Run Boy Run' i nostalgiczny, wizualnie czarno-biały, jak wszystkie teledyski projektu, ale wypełniony całą paletą kolorów, jeśli chodzi o dźwięk - 'I Love You', jeszcze bardziej wyostrzyły zmysły w oczekiwaniu na album. Ostatni jak do tej pory zachęcacz do kupna, tytułowy 'The Golden Age' nie radzi sobie komercyjnie tak dobrze jak starsze rodzeństwo, być może dlatego, że przez swój spokojny charakter wymaga od słuchacza większej uwagi, a to nie zawsze przyciąga tłumy. Tabelki z notowaniami należy jednak wrzucić do kosza, bo nie to jest wyznacznikiem jakości tego dzieła. Płyta Lemoina kontrolowanego wyciszenia, paradoksalnie budzącego wielkie emocje, zawiera znacznie więcej niż tylko czwarty singiel. 'Boat Song' koi fortepianową melodią (i 'pijanym' syntezatorem w tle, odrobinę w stylu The Knife), 'Stabat Mater' stawia na podkreśloną rolę chóru, a 'Ghost Light' budzi do życia coraz bardziej zapomniany akordeon. Spokój płynie nie tylko z bogatej instrumentalnie, wręcz pompatycznie soundtrackowej budowy utworów, ale także zaangażowanych tekstów, przesiąkniętych miłością, mrocznymi snami i militaryzmem bez propagandy czegokolwiek i prób przemycenia wielkich poglądów. Historie opowiedziane smutnym głosem Yoanna miały działać na emocje i robią to - nawet jeśli nie czci się brodatego DrewnianegoChłopca, trudno jest go przynajmniej nie polubić.

Dzieło Woodkida jest jednym z najciekawszych albumów 2013 roku, tu nie ma wątpliwości. Dobry wynik jak na pierwszy krążek, wyłamujący się w dodatku z najpopularniejszych nurtów, choć patrząc na otaczający go hajp, dochodzi się do przykrego wniosku - zdecydowanie nie otrzymał takiego rozgłosu jaki powinien (porównując chociażby do Lany Del Rey). The Golden Age jest taką 'operą w wersji demo', nie ustrzeżono się na nim momentów przynudzania, wynikających z całości zrobionej w zasadzie według jednego pomysłu, ale nawet to nie przeszkadza mu być materiałem, który częściej podnosi ciśnienie, niż usypia, pozwając przy okazji na poczucie odrobiny dostojności.


Ocena: 7+/10
  1. The Golden Age
  2. Run Boy Run
  3. The Great Escape
  4. Boat Song
  5. I Love You
  6. The Shore
  7. Ghost Lights
  8. Shadows
  9. Stabat Mater
  10. Conquest Of Spaces
  11. Falling
  12. Where I Live
  13. Iron
  14. The Other Side

6 komentarzy:

  1. Genialny album! I świetna recenzja :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Budowa utworów na tej płycie jest jak najbardziej popowa (zwrotka, refren, zwrotka, refren), ale jest ubrana w dość odmienne instrumentarium. Wspomniałeś o tym, że jest to w jakimś stopniu "demo" - zgodzę się, ale w nieco innym aspekcie. Gdy w 2012r w Katowicach usłyszałem po raz pierwszy utwory z nadchodzącego krążka, to zrobiły na mnie duże wrażenie. Słuchając finalnego efektu, najbardziej zawiodłem się na "Ghost Lights", bo perkusja w tym utworze brzmi jak z kartonu - dlatego polecam wypad na warszawski koncert, bo materiał z "The Golden Age" porywa na żywo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popowość Woodkida jest oczywista, ale chodziło mi o samo 'chamber', stające się nagle na siłę odrębnym nurtem -> bo obecnie każdy nowy artysta = dwa nowe gatunki... ale gdyby iść tropem zwrotek i refrenów, to jakieś 80% utworów śpiewanych jakiegokolwiek gatunku byłoby popem. :) The Golden Age jest i będzie wersją demo (ale TYLKO opery, w żadnym wypadku albumu studyjnego) z racji trudu zapakowania klimatu organicznego i namacalnego live w którym Yoann może pokazać pełną klasę, na płytę zbudowaną z 4-z-hakiem-minutowych kompozycji, a tylko ona podlegała ocenie. :)

      Usuń