sobota, 9 listopada 2013

Recenzja: Kwes. - Ilp. [2013]

Obrodziło ostatnio szczerymi chłopcami śpiewającymi smutne piosenki. Nie żeby wcześniej ich nie było, ale po zaistnieniu w mediach takich wykonawców jak Hurts, czy James Blake, 'szczerość' nabrała charakteru odrębnego gatunku, przyciągających rzesze tych bardziej uduchowionych. Ilp. jest debiutem albumowym Kwesi 'Kwes.' Seya, kolejnego artysty 'honest popowego', mającego na koncie kilka udanych wydawnictw singlowych. Mimo to, 'Kwes.' nie jest dla Seya początkiem przygody z muzyką - ten na swoim koncie ma już współpracę z takimi tuzami, jak Damon Albarn, The xx, Micachu, a pochwał pod jego adresem nie szczędzili Matthew Herbert, Kanye West, czy Pusha T ('LGOYH' Kwesiego zostało zsamplowane na wyprodukowanym przez Westa 'Who I Am', pochodzącym z debiutanckiego CD Pushy). Droga godna podziwu, ale nawet bez rekomendacji znanych kolegów, 'Ilp.' jest jedną z najciekawszych wizji ostatnich lat, przynajmniej w kwestii muzyki pop, przy której trzeba przystanąć i wnikliwie posłuchać, by ją usłyszeć.

To, czy jest to album popowy, zostaje poddane wątpliwości już w trakcie pierwszych, zaprawionych elementami drone, chwil z otwierającym kawałkiem - 'Purplehands'. Oniryczny bałagan, połączony z nienachalnym wokalem w stylu Samphy; wzbogacony później o patenty, takie jak hip-hopowe beaty i jazzowe wstawki, utrzymuje się przez następne po nim osiem utworów (+ świetny, SBTRKT-owo indie-housowy B_shf_l w edycji z bonusem). Odczuwalna nieśmiałość i intymność albumu zostaje spotęgowana nie tylko sposobem, w jaki został zagrany i zaśpiewany, ale też samą treścią tekstową. Ilp. jest płytą pozornie banalnych historii, opowiedzianych w prosty, ale nie naiwny sposób. Z pomocą przy osadzeniu albumu w jakimś konkretnym miejscu, przychodzi wspomnienie labelu który go wydał, czyli Warp - dzięki temu ukazuje się obraz eksperymentalnego popu, który mógł się pojawić tylko u nich. Mając w pamięci poziom skomplikowania wcześniejszych wydawnictw Kwesa, zauważalne jest jest uproszczenie materiału, które zapewne rozczaruje miłośników dotychczasowych dźwiękowych puzzli, ale za to przyciągnie wszystkich tych, którzy poszukują ogromnej dawki ambitnej muzyki.

Kwesi cierpi na chromestezję, odmianę synestezji, polegającą na widzeniu dźwięków w postaci barw. Czy na pewno stan ten można nazwać cierpieniem? Choć sam zainteresowany twierdzi, że nie odbija się to znacząco na jego codzienności, być może właśnie ta niezwykła cecha jego osoby sprawiła, że miłość do dziadków wyrażona w singlowym '36', czy rozstanie opisane w 'Flower', w połączeniu z rozbrzmiewającymi na płycie echami Toro Y Moi, Daedelusa i Four Teta brzmi tak dobrze.


Ocena: 8/10
  1. Purplehands
  2. 36
  3. Rollerblades
  4. Cablecar
  5. Flower
  6. Hives
  7. Broke
  8. Chagall
  9. Parakeet
  10. B_shf_l ///BONUS///

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz