środa, 20 listopada 2013

Recenzja: Lady Gaga - ARTPOP [2013]

Lady Gagę można kochać, można jej nie znosić... i darzyć milionem innych uczuć pomiędzy (w tym sporą niechęcią przez niżej podpisanego), ale trudno jej nie znać, jeśli nie muzycznie, to chociaż wizerunkowo, o ile ma się kontakt z najbadziej bieżącą rzeczywistością. Po dwóch różnie ocenianych, ale za to niesamowicie radzących sobie komercyjnie albumach, zapowiedź trzeciego i towarzyszące temu slogany, typu 'najlepszy krążek od czasów Thrillera', wzbudziła ogromne zamieszanie. Czego można spodziewać się po nowej płycie Germanotty? Zadziwiająco dużej dawki rewelacji, ale na pewno nie rewolucji... Mało tu ART, za to POPu są tony.

Nowy album Gagi czystą, niczym nieskrępowaną przebojowością stoi - to pierwszy z wielu obrazów opisujących jej (i brygady osób tła) najnowsze dzieło. Oprócz tradycyjnie udzielających się w murze muzycznej tożsamości wokalistki DJa White Shadow i RedOne, w kształtowaniu płyty udział wziął sprawdzony na scenie tanecznej elektroniki Zedd, coraz większy Madeon i, trochę niespodziewanie, niegdyś psytrance'owy duet Infected Mushroom. Na wysokości zadania stanęli również ludzie, którzy przeważnie produkują dźwięki jakości rozmokłej tektury, czyli David Guetta i will.i.am (ten na szczęście pojawia się tylko produkcyjnie, za wokal, używany przez niego od kilku lat do głoszenia wyłącznie bzdur, byłoby oczko mniej od oceny końcowej). Otoczenie się znanymi nazwiskami nie zawsze daje efekty o spodziewanej wysokiej jakości, ale tym razem udało się stworzyć po prostu świetnie wyprodukowany materiał. Nie ma tu tanich chwytów w postaci dubstepu, zazwyczaj tragicznej jakości, tradycyjnie pojawiającego u tych najpopularniejszych, dużo jest za to podkładów electro-popowych, czasem electro-housowych. Uskrzydlające 'Gypsy', przesycone disco 'Do What U Want', zbudowane na prostym motywie klawiszowym kiwające 'Applause', z dodatkiem ciężkich dział brzmiącego jak Zedd bez Zedda (bo to nie on zajął się produkcją) brudnego 'Swine' - takimi trackami zbudowany jest ten krążek, a zdecydowana większość z nich mogłaby być wypuszczona jako singiel, odnosząc sukces w pojedynkę. Gwoli ścisłości, nie ma tu zupełnie poszukiwań ekscentrycznych, czy wielkich nowinek, bo wszystko już gdzieś kiedyś się pojawiło, ale trudno też mówić o zupełnej wtórności. Ciekawą odmianą jest trap-popowe 'Jewels n' Drugs' i jedyny wolny, wręcz mulisty, kawałek - 'Dope', choć ten powinien być najwyżej bonus trackiem, bo do podstawowego CD nie pasuje wcale. Sama Lady poradziła sobie jak zwykle - jak zwykle wyśpiewała wszystko bardzo dobrze, ale też jak zwykle w sumie jest to śpiewanie o niczym - trochę o miłości, trochę o tańcu, trochę o modzie, trochę o kasie, a wszystko doprawione coraz mniej kontrowersyjnymi 'dewiacjami artystki'. Zauważalnie mniej tych ostatnich - Stefani częściej pokazuje prawdziwą twarz, na którą miło się patrzy, wspominając blond skwarka z pierwszej płyty.

Wokół tej artystki głośno było od początku i najnowsze eksperymenty podtrzymują tradycję. Całkiem jasny jest fakt, że czego by nie zrobiła, i tak sprzeda tego mnóstwo, ale niespodziewanie wysoka jakość (w porównaniu z konkurencją) omawianego produktu w zadowalającym stopniu ucisza to pozbawiające skrzydeł stwierdzenie. Nie potrzeba niesamowitej czujności, by zauważyć, że Gaga uczyniła swój trzeci album placem zabaw różnymi konwencjami i stylami. Słuchając ARTPOP widać, że bawiła się świetnie.


Ocena: 8/10
  1. Aura
  2. Venus
  3. G.U.Y.
  4. Sexxx Dreams
  5. Jewels n' Drugs (Feat. T.I., Too Short & Twista)
  6. Manicure
  7. Do What U Want (Feat. R. Kelly)
  8. ARTPOP
  9. Swine
  10. Donatella
  11. Fashion!
  12. Mary Jane Holland
  13. Dope
  14. Gypsy
  15. Applause

1 komentarz:

  1. No proszę, jak się fajnie złożyło ;) Przed chwilką opublikowałam swoją recenzję "Artpopu" a teraz widzę ocenę tej samej płyty na innym blogu ;)
    Widzę, że nowy krążek całkiem ci się spodobał. Ja przyjęłam go z mniejszym entuzjazmem.

    http://the-rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń