What So Not (Emoh Instead + Flume) - Gemini EP
Końcówka
roku 2011 stała na baczność za sprawą wielu dobrych produkcji,
lecz wśród nich na pewno nie było 7 Dollar Bill – Epki w
klimatach tropicall house / future bassline / moombahton wypuszczonej
dla Sweat It Out!. Smakowite, ale przepchnięte bez rozgłosu
wydawnictwo stanowiło debiut What So Not, kolektywu Chrisa 'Emoh
Instead' Emersona
i Harleya Stretena (do odnalezienia pod pseudonimem
*tłumy szaleją* Flume). To
właśnie drugi z panów, po sukcesie swojego głównego aliasu, stał
sie wizytówką i znakiem jakości grupy. Doprowadziwszy wszystkich
do ekstazy rozrywającym bębenki dwa lata później 'Jaguar', What
So Not wkradło się do pierwszej ligi festiwalowych rozpisek, by
teraz pożegnać Flume'a z projektem i fanami za sprawą Gemini.
Duet wykorzystuje okazję, by opuścić dzicz, tropikalny
jazgot i pisk przeczesując mocniej niż wcześniej trapem oraz bardziej
przystępną piosenkową budową. Idąc za ciosem, minutowe 'Intro',
powolną melorecytację Tunji'ego opiera na nostalgicznym
fortepianie, przelanym w tęskne pejzaże, akompaniujące kobiecej
hipnozie wokalu George Maple (prywatnie - dziewczyna Emoha) i
plemiennym chórkom. W 'Arrows' do guziczków / mikrofonu podchodzą
kolejno Dillon Francis i Dawn Golden – a raczej doczłapują,
bowiem przy popełnionym przez drużynę marzeń festival trapowym
hymnie ciężko ustać na nogach. 'Death Drive' dopuszcza się
mezaliansu słodkiego i niewinnego lovestory z egzotycznym, kwaśnym riffem i dusznymi beatami, natomiast niedobitki, które zdołały
ustać po 'Arrows', na ziemię kładzie ostatecznie 'Oddity',
zamykając pewien rozdział w króciutkiej historii What So Not.
Flume |
Emoh |
Panowie
spędzieli ze sobą relatywnie niewiele czasu, ale dostarczyli
produkt turlający się przez zwoje pamięci przez dłuższą chwilę.
O Flume'a, który ma za sobą błogi pierwszy album i będącą na
półmetku wydania, świeżą niczym paszcza po Winterfreshu (nie dostałem ani grosza za tę reklamę, Winterfresh - odezwij się)
kontynuację, martwić się nie trzeba. Emoh sceptyków za majtki na
płocie powiesił swego czasu swoją mini Epką, więc i teraz warto
zawierzyć mu w roli piewcy dobrej nowiny. Wyczuć łatwo, że oddał
odchodzącemu koledze większy kawałek sceny, pozwalając na
wszczepienie do Gemini wielu własnych, solowych pomysłów,
ale niech mu ziemia lekką będzie. Powodzenia, Emoh, na nowej drodze
życia. Żegnaj Flume, do zobaczenia... za chwilę?
Ocena:
5/5
- Intro (Feat. Tunji)
- Gemini (Feat. George Maple)
- Arrows (Feat. Dillon Francis & Dawn Golden)
- Death Drive (Feat. KLP)
- Oddity
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz