Jak
daleka droga wiedzie z Mauretanii do Anglii? Fizycznie znacznie
dłuższa niż rzut beretem. Muzycznie, jak się okazuje po
zapoznaniu z Mo Kolours, odległość skraca się do dystansu spaceru
z jego debiutem w słuchawkach. Muzyk połączył na ukazujących się
od 2011 roku EPkach etniczną duszę Afryki oraz otwartość na
elektroniczne przekładańce Wielkiej Brytanii, zarażając powstałą
mieszanką kameralne grono przekopywaczy Bancampa z całego świata.
Po trzech krótkich releasach Mo zdecydował się poczarować publikę
odrobinę dłużej, bo 'aż' przez osiemnaście utworów, które
zmieniają się w 'tylko' po ich przesłuchaniu. Co znalazło się
przed bezlitosną ciszą
zapadającą po ostatnim utworze? Zobaczmy.
Rzucająca
się w oko przy pierwszym rozpoznaniu minimalistyczna okładka rzuca
skupione światło na stylistykę materiału, który się za
nią kryje. Kompozycjami rządzi pozorny bałagan i typowe dla
bandcampowych wizjonerów ograniczenie się do prostego sprzętu i operowanie na palecie pełnej pociętych sampli. Podczas odwiedzin wspomnianej platformy użytej do
promocji i sprzedaży, we znaki daje się silna pozycja beatmakerów.
Pan Deenmamode instrumentalny chillout wzbogacić postanowił o wokale we własnym
wykonaniu, co doprowadziło do jeszcze większego rozgrzania i tak
już ciepłych, przyjemnie psychodelicznych kawałków. Sztandarowym
przykładem gwoździa na którym zawieszono całą płytę jest
lekkie i urzekająco proste tekstowo 'Little Brown Dog'
rozbrzmiewające po puchnącym od sampli próbek głosu i
instrumentów 'Brixton House'. Przytoczona prostota z powodzeniem stoi
na czele cech określających Mo
Kolours, w parze z nią kroczy umiejętność tworzenia zapadających w pamięć
melodyjek i zawierania ich w utworach o długości zakrojonej często
do dwóch minut, a tuż za nimi wędrują efekty konsumpcji tego związku - 'Love
For You (Humbeat)'
odgrywane przy pomocy gitary akustycznej z MPC w roli towarzysza oraz 'In
Her Eyes (Funk Heart)' będące połączeniem Dâm-Funka
i Massive Attack z okolic 1994 roku, które mogłoby także dorzucić
odrobinę własnej duszy do 'Natural Disasters Wish List'. Gdzie przy
takich inspiracjach znajduje się cała reszta z osiemnastu utworów?
Ot, pływa zanurzona po czubek w hip-hopowych loopach, soulowych
samplach, elektronicznych bitach...
Podobnie
jak Al Quetz wypuszczając trzy lata temu Drums
Come From Africa
krótko i treściwie tradycją Czarnego Lądu obdarował Francję,
Mo Kolours nie potrzebował przydługiego albumu by udowodnić, że
pod czapką i afro kryje mózg, którego zwoje wiedzą jak podgrzać
i osuszyć deszczowy klimat Wielkiej Brytanii. Jego długograj nie
jest co prawda w żadnym miejscu odkrywczy, czy będący kandydatem
do bycia na językach przez następne dziesięć lat, ale stanowi
dobrą siatkę do odłowienia stresów i problemów wartych wyparcia na chwilę przez czysty chill.
Ocena: 6+/10
- Brixton House
- Little Brown Dog
- Curly Girly
- Love For You (Humbeat)
- Mike Black
- Lighter Break
- Say Word
- Afro Quarters
- Take Us (Interlude)
- Streets Again
- 16-bit Slaves
- In Her Eyes (Funk Heart)
- Child's Play
- Natural Disasters Wish List
- Other Day House
- Play It Loud (In Your Car)
- Shepherd
- Straight Ruk (Feat. Jeen Bassa)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz