Pochodzący
z Brytanii Flux Pavilion, swe muzyczne uzewnętrznienie rozplanował
doskonale, bo w momencie, gdy dubstep nabrał już tempa i o
zatrzymaniu machiny nie było mowy. Szyjąc kawałki trochę ciężej
niż Benga, czy Rusko, basem po kostkach ciskał u boku Cookie
Monstera, Datsika i Doctora P, budując markę pod skrzydłami labelu
ostatniego ze wspomnianych – Circus Records, jeszcze w czasach
świetności. Przełom w karierze Białowłosego określić wystarczy
rzucając na stół dwa tytuły - 'I Can't Stop' oraz 'Bass Cannon'.
Potem były już tylko kontrakty u grubych ryb z Ultra i Atlantic.
Nie zawsze grało to jak trzeba, czas więc doładować się prądem.
Zatrzymując
się przy 'I Can't Stop', bez pudła okreslić
można charakterystyczny styl producenta. Ogromne od basu, dające
poczucie nadziei i nostalgii hymny, powolnie przeszyły powietrze
niejeden raz i takich też eskapad możnaby się spodziewać po
debiucie długogrającym. Tesla uchyla się przed łatką,
stawiając na inspiracje trudne do wymienienia jednym tchem.
'Vibrate' trapową zajawką i staroszkolnym rave'owym wokalem robi,
co może, by przypomnieć zapominalskim brzmienie Paviliona w miarę
bezboleśnie (o ile tak powolny i ciężki wałek może być
bezbolesny). 'We Are Creators' ucina wspominki na dłuższy moment,
głucho dudniąc electro-housem i wokalem Soulsonic Force (Afrika
Bambaataa, ktokolwiek?), po chwili relaksująco bujające 'Never See
The Light' oddając we władanie Andrei Martin. 'International
Anthem' to ponownie klasyczny stadion ludzi z łapami w górze,
kierujących się niedługo potem w stronę parkietu za sprawą
'Shoot Me', smakującego niczym remiks dowolnego tworu Disclosure. 'What You Gonna Do About It' i 'Pogo People' to roztańczone
koszmarki z plastiku, do odnalezienia w senniku pod hasłem 'Steve
Aoki'. Pulsujące od irytacji skronie próbuje powoli masować
cukierkowe 'Emotional', doganiane przez 'Feels Good', lecz spokój
niestety szybko zalega w gruzach, za sprawą nieznośnego brzęczenia
'Who Wants To Rock', z udziałem nie mniej nieznośnego Riff Raffa.
Tesla to wiele wzlotów i upadków, bo akcenty w postaci
mięsistych beatów i trąbek w 'I Got Something' oraz mniej
kiczowatej wersji Nickelback w 'Ironheart' wcześniejsze obtarcia
kolan próbują wymazać, ale na to jest już odrobinę za późno.
Początkowo,
dzieło Paviliona sprawiało wrażenie całkiem niezłego krążka -
rozległe wizje, inspiracje i ewolucję artysty zgrabnie wtłoczonego
w spójny twór. Potem przyszedł odsłuch drugi, trzeci, kolejne...
I Tesla okazuje się zbiorem, który zapada w pamięć, ale do
którego nie chce się za bardzo wracać, niemal każdy utwór
przeskakując na shuffle'u. Jest dokładnie taki jak ja: dopracowany
w każdym calu, ale szybko zaczyna wkurzać.
Ocena:
5/10
- Tesla Theme
- Vibrate
- We Are Creators (feat. Soulsonic Force)
- Never See the Light (feat. Andrea Martin)
- International Anthem (feat. Doctor)
- Shoot Me (feat. JakkCity & Big Voyage)
- What You Gonna Do About It
- Pogo People
- Emotional (feat. Matthew Koma)
- Feels Good (feat. Tom Cane)
- Who Wants to Rock (feat. Riff Raff)
- I Got Something
- Ironheart (feat. BullySongs)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz