Tworzenie
ścieżki dźwiekowej pod własne życie pojawia się chyba u
każdego, nieważne czy chodzi o tło pod bieganie, kanapowy leżing,
czy nasiadówy na porcelanowym tronie. Każdy chłopiec i każda
dziewczynka staje sie więc w pewnym momencie mężczyzną, bo któż
nie miał nigdy kawałka, który w największym pacyfiście obudziłby
chęć, może nie barowej bójki z kastetem na pięści, resztkami
kufla w czaszce i kijem do bilarda w nerce, ale choć pogrożenia
palcem, wtórującego soczyście cedzonemu 'zara dostaniesz w ucho'.
Tak jak dawniej było to AC/DC, czy Anthrax, pełne anarchii ruchy
palca w bucie od dostrzegalnego czasu rozbudza Jake Stanczak aka Kill
The Noise. Udane Epki wydawane u fumfla Skrillexa w OWSLA,
wyprodukowanie części albumu Korn, machanie łapami z desek coraz
większych festiwali – album od dawna wisiał w powietrzu. No i
jest, Occult Classic dyndał w plotkach tak długo, że aż w
charakterystycznym stylu Jake'a pozmieniał wszystko. Czy zmieni
scenę?
Debiut
operuje powszechną ilością dziesięciu kawałków o łącznej
długości ledwo ponad połowy godziny. Malutko, lecz wykorzystanie
tej powierzchni to inna historia, bo Occult Classic dopchany
jest nowinkami jak Sopot kiczowatymi pamiątkami latem. 'Kill It 4
The Kids' rozpoczyna niewąskim tłokiem, bo Jake wspomagany jest na
wejściu przez chłopaków z Awolnation i duet Rock City. Uklecony
przez nich zastrzyk krzyczanych wersów i początkowo niewdzięcznego
bałaganu, zmęczył mnie bardziej, niż
chciałbym przyznać po takich oczekiwaniach. Z opresji wstępu
wyciąga 'FUK UR MGMT', dość niespodziewanie będące soczyście
łupiącym jackin' / bassline housem, ukoronowanym za pomocą dobrze
już znanego, Kill The Noise'owego dubstepowego rzężenia pod
koniec. 'Mine' rozgrywa się wolniej, gitarą akustyczną i
zaangażowanym wokalem oczyszczając imię zbyt często
prostolinijnego gatunku, jakim jest trap. Cykacze tego ostatniego
pojawiają się niepokojąco często, bo jest jeszcze 'Lose Ya Love',
którego laserowe pociągnięcia i ejtisowe buildupy na kofeinie
odwracają na szczęście uwagę od wskakiwania do pociągu
tymczasowej popularności trapu, o co zadbał także 'All In My
Head', ponownie z Awolnation, idącym w parze z rockowym,
wielkoformatowym przejęciem. Co pomiędzy? Electro-housowe 'I Do
Coke' w tradycyjnej kolaboracji z Feed Me, przesiąknięte powoli
sunącym beatem, godnym Gesaffelsteina. Swoje dwa momenty ma też
Tommy Trash, nowomodny electro hymn ubierając na chwilę w trance,
by obedrzeć wszystko z chwili lekkości i posadzić na progressive
housie w 'Louder'. Kawałek podłogi znalazł się i dla klasycznego
Kill The Noise'a, w 'Spitfire Riddim' wysadzającego dubstepową
bombę z reggae zapalnikiem. Dziwi odrobinę brak Skrillexa na
płycie, jest za to Dillon Francis... Coś tam było o wypełniaczu
we wstępie. Powstałe we współpracy 'Dolphin on Wheels' czerpie
garściami z głupkowatych, podmokłych i niedostępnych dla
normalnych ludzi zakątków internetów - brzmi jak dobra zabawa.
Pozornie, bo rezultat nie zasługuje na wiele więcej, niż wydanie
go za darmo w sieci.
Obrana
przez Stanczaka ścieżka przypomina tę wybraną także przez
Skrillexa, czy Gettera, rozpoczynającą się popularnym, lecz mimo
wszystko odmóżdżonym trzepaniem po uszach, zaprzedanym po zdobyciu
sławy produkowaniu czego-się-tam-chce. Odwaga, by tworzyc pod
siebie bardziej, niż pod tłum, godna jest szacunku niewątpliwie.
Occult Classic brzmi jak bardzo osobista potyczka pełnego
pomysłów twórcy w jednym narożniku i pseudonimem z idącym za nim
wypracowanym stylem w rogu drugim. Wszystko pięknie, ale za plecami
każdej postaci krząta się ktoś... stukając nachalnie palcem w
ramię, że to nie jest do końca to, co miało być.
Ocena:
5/10
- Kill It 4 The Kids (feat. AWOLNATION & Rock City)
- FUK UR MGMT
- Mine (feat. Bryn Christopher)
- I Do Coke (Feat. Feed Me)
- Without A Trace (feat. Tommy Trash & Stalking Gia)
- Louder (feat. Tommy Trash)
- Dolphin On Wheels (Feat. Dillon Francis)
- Lose Ya Love
- Spitfire Riddim (feat. Madsonik & twoton)
- All In My Head (feat. AWOLNATION)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz