niedziela, 1 czerwca 2014

Recenzja: Komety - Paso Fino [2014]

Wiele wybojów musiała przejść muzyka, by dokonania protoplastów pokroju Elvisa, czy Kraftwerku od inspiracji do inspiracji przeszły w nowomodne ręce takiego Jonas Brothers (pamięta ktoś?) i Skrillexa. Trudne do przeskoczenia i przełknięcia kłody nie ominęły biało-czerwonego podwórka, czego dowodem niech będzie siła płytkości powstała chociażby ze wzbogacenia Kombi o dodatkowe 'i'. Jak w tej transformacji pokoleń i ich poglądów odnajdują się Komety, obecne na scenie od jedenastu lat, a z doliczeniem stażu ich założycieli (Lesława i Arkusa) w zespole Partia, dziewiętnaście? Do przekształcenia pierwotnej formy doszło na pewno. Co prawda nie tak drastycznej jak z rock&rolla w                                                           boybandowy poprock, lecz o tym niech opowie już                                                           Paso Fino z pomocą Pudłowego protokolanta.

Komety na Paso Fino kontynuują rozwijanie rockabilly upersonifikowanego do postaci czarującego śpiewem o miłości i problemach dojrzałości pozornie schludnego, uczesanego na przedziałek i brylantynę chłopca - obiektu westchnień płci przeciwnej, przed którym mimo wszystko przechodzi się z przekory na drugą stronę ulicy. Tym razem zmieniła się jednak prędkość uchodzenia z drogi, a stało się to dzięki dojrzałemu potraktowaniu i tak już zajmujących tekstów oraz uprzebojowieniu instrumentalnym kompozycji. Brzmi znajomo? Z pewnością niczym tekst widniejący w empikowych katalogach przy nowych krążkach T.Love o wątpliwej jakości, lecz w przypadku omawianego wydawnictwa żarty nalezy odsunąć na bok. Najnowszy krążek warszawiaków - jak każdy z poprzednich - wystarczając zaledwie na krótką sesję, przedstawia bardzo nierówny stosunek długości do jakości, bo wysokich stanów tej drugiej nie zauważyć nie sposób. Rozpoczynający singlowy 'Bal Nadziei'; mówiące o tradycyjnie trudnych dla Komet sprawach damsko-męskich porywające 'Ona i Niestety On' i urzekające na spokojnie 'Hotel Artemis'; a także kończąca instrumentalną odrobiną szaleństwa 'Duża Nieostrożność' są dowodami, że wierność klasycznym gitarowym wzorcom potrafi być bardziej ożywcza, niż operacje wykonawców zmieniających z płyty na płytę nie tylko barwę, ale też nierzadko cały swój image... No, może miejscami jest zbyt cukierkowo, a pozbycie się kontrabasu nadal gdzieś tam w środku boli.

Paso Fino stało się albumem złotego środka, wprowadzającym na salony (i do klubów) dorosłość w nakładzie który jeszcze się w dorobku Komet nie pojawił, zachowując w tych wszystkich siwych włosach na skroni młodzieńcze podejście, w którym zmęczenie sobą i własnym graniem zdaje się nie istnieć. Dzięki takiemu połączeniu trafienie na pełne nieszczęść, ale sympatyczne 'Prywatne Piekło' w roli tła pod prezentację ramówki TVN nie żenuje, a napawa zadowoleniem, że przez telewizyjny beton przedzierają się nie tylko osobliwości dla których własne 'Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym' najwyraźniej nic już nie znaczy.


Ocena: 7+/10
  1. Bal Nadziei
  2. Sparaliżowana Od Pasa W Dół
  3. Nerwica Natręctw
  4. Ona i Niestety On
  5. Ulica Kasprowicza
  6. Prywatne Piekło
  7. Hotel Artemis
  8. Wrzesień
  9. Ty i Twój Cień
  10. Nie Mogę Przestać o Tobie Myśleć
  11. Duża Nieostrożność

2 komentarze:

  1. Mimo,ze częśc opisywanych wykonawców jest mi obca, to blog czyta się bardzo dobrze i zachęca do przesłuchania danej płyty. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na: strefarocka.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Bal Nadziei i Duża Nieostrożność to chyba najlepsze kawałki z tej płyty :) Zapraszam również do siebie: www.donnazoe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń