Wiele
wybojów musiała przejść muzyka, by dokonania protoplastów
pokroju Elvisa, czy Kraftwerku od inspiracji do inspiracji przeszły
w nowomodne ręce takiego Jonas Brothers (pamięta ktoś?) i
Skrillexa. Trudne do przeskoczenia i przełknięcia kłody nie
ominęły biało-czerwonego podwórka, czego dowodem niech będzie
siła płytkości powstała chociażby ze wzbogacenia Kombi o dodatkowe 'i'. Jak
w tej transformacji pokoleń i ich poglądów odnajdują się Komety,
obecne na scenie od jedenastu lat, a z doliczeniem stażu ich
założycieli (Lesława i Arkusa) w zespole Partia, dziewiętnaście?
Do przekształcenia pierwotnej formy doszło na pewno. Co prawda nie tak
drastycznej jak z rock&rolla w boybandowy poprock, lecz o tym niech
opowie już Paso Fino z
pomocą Pudłowego protokolanta.
Komety
na Paso Fino
kontynuują rozwijanie rockabilly upersonifikowanego do postaci czarującego śpiewem o miłości i problemach dojrzałości pozornie
schludnego, uczesanego na przedziałek i brylantynę chłopca -
obiektu westchnień płci przeciwnej, przed którym mimo wszystko
przechodzi się z przekory na drugą stronę ulicy. Tym razem zmieniła się
jednak prędkość uchodzenia z drogi, a stało się to dzięki
dojrzałemu potraktowaniu i tak już zajmujących tekstów oraz
uprzebojowieniu instrumentalnym kompozycji. Brzmi znajomo? Z
pewnością niczym tekst widniejący w empikowych katalogach przy
nowych krążkach T.Love o wątpliwej jakości, lecz w przypadku
omawianego wydawnictwa żarty nalezy odsunąć na bok. Najnowszy
krążek warszawiaków - jak każdy z poprzednich - wystarczając zaledwie
na krótką sesję, przedstawia bardzo nierówny stosunek
długości do jakości, bo wysokich stanów tej drugiej nie zauważyć
nie sposób. Rozpoczynający singlowy 'Bal Nadziei'; mówiące o tradycyjnie trudnych dla Komet sprawach damsko-męskich porywające 'Ona i
Niestety On' i urzekające na spokojnie 'Hotel Artemis'; a także
kończąca instrumentalną odrobiną szaleństwa 'Duża
Nieostrożność' są dowodami, że wierność klasycznym gitarowym
wzorcom potrafi być bardziej ożywcza, niż operacje wykonawców
zmieniających z płyty na płytę nie tylko barwę, ale też
nierzadko cały swój image... No, może miejscami jest zbyt
cukierkowo, a pozbycie się kontrabasu nadal gdzieś tam w środku
boli.
Paso
Fino stało się albumem złotego
środka, wprowadzającym na salony (i do klubów) dorosłość w
nakładzie który jeszcze się w dorobku Komet nie pojawił,
zachowując w tych wszystkich siwych włosach na skroni młodzieńcze
podejście, w którym zmęczenie sobą i własnym graniem zdaje się
nie istnieć. Dzięki takiemu połączeniu trafienie na pełne
nieszczęść, ale sympatyczne 'Prywatne Piekło' w roli tła pod
prezentację ramówki TVN nie żenuje, a napawa zadowoleniem, że
przez telewizyjny beton przedzierają się nie tylko osobliwości dla
których własne 'Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść
niepokonanym' najwyraźniej nic już nie znaczy.
Ocena:
7+/10
- Bal Nadziei
- Sparaliżowana Od Pasa W Dół
- Nerwica Natręctw
- Ona i Niestety On
- Ulica Kasprowicza
- Prywatne Piekło
- Hotel Artemis
- Wrzesień
- Ty i Twój Cień
- Nie Mogę Przestać o Tobie Myśleć
- Duża Nieostrożność
Mimo,ze częśc opisywanych wykonawców jest mi obca, to blog czyta się bardzo dobrze i zachęca do przesłuchania danej płyty. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na: strefarocka.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńBal Nadziei i Duża Nieostrożność to chyba najlepsze kawałki z tej płyty :) Zapraszam również do siebie: www.donnazoe.blogspot.com
OdpowiedzUsuń