
Tworzenie
ścieżki dźwiekowej pod własne życie pojawia się chyba u
każdego, nieważne czy chodzi o tło pod bieganie, kanapowy leżing,
czy nasiadówy na porcelanowym tronie. Każdy chłopiec i każda
dziewczynka staje sie więc w pewnym momencie mężczyzną, bo któż
nie miał nigdy kawałka, który w największym pacyfiście obudziłby
chęć, może nie barowej bójki z kastetem na pięści, resztkami
kufla w czaszce i kijem do bilarda w nerce, ale choć pogrożenia
palcem, wtórującego soczyście cedzonemu 'zara dostaniesz w ucho'.
Tak jak dawniej było to AC/DC, czy Anthrax, pełne anarchii ruchy
palca w bucie od dostrzegalnego czasu rozbudza Jake Stanczak aka Kill
The Noise. Udane Epki wydawane u fumfla Skrillexa w OWSLA,
wyprodukowanie części albumu Korn, machanie łapami z desek coraz
większych festiwali – album od dawna wisiał w powietrzu. No i
jest, Occult Classic dyndał w plotkach tak długo, że aż w
charakterystycznym stylu Jake'a pozmieniał wszystko. Czy zmieni
scenę?