
Trip-hop
na przestrzeni kilku ostatnich lat zajęty był odchodzeniem raz to
do pełnego buntowników napełnionych depresją podziemia w którym
się zrodził, raz to w zupełną niepamięć. Trudno walczyć z
faktem, że gatunkowy azyl wszystkich dotkniętych czymkolwiek złym
przymiera, a giganci pokroju wciąż żyjących Massive Attack,
Tricky'ego, czy Portishead, dalej i wciąż wydając nowe świetne
płyty, mierzyć się mogą już tylko z jękami zawodu niedorastania
do swej dawnej wielkości. Marazm zawarty w tekstach bristolskich lat
90-tych wdzierający się z papieru w kondycję samego gatunku nie
zraził duetu A/T/O/S, który odważnie postanowił przedłużyć
zagrożone trwanie trip-hopu o kilka nostalgicznych przesłuchań
więcej. Kilkanaście?