czwartek, 3 grudnia 2015

Recenzja: Rustie - EVENIFUDONTBELIEVE [2015]

Wydane w 2011 roku Glass Swords, podniosło powieki czujnych na świeże połamańce. Stojący za nim Rustie przyklepał wtedy prężnie wałkujący melodie i bas ruch zwany rozmaicie, bo jeśli nie wonky dubstep, to uk future garage. Trzy lata później, przy Green Language, stał na ziemi ciężko jak w butach z betonu, trapowe perkusyjne snare'y na stałe wprowadzając do słowników sympatyków muzyki elektronicznej, doprawiając cukierkowymi syntezatorami i odrobiną rapu. Za dobrze było, więc chwilę później, niczym największy antyfan, cios Rustiemu zadała cukrzyca. Ten, nie dość, że chybiony, spotkał się z kontrą w postaci napisanego ze szpitalnego łóżka '160 Hospital Riddim'. Rok później robi się jeszcze bardziej nieczysto, za sprawą trzeciego długograja, EVENIFUDONTBELIEVE, który nie dość, że kopie podleczone choróbsko, staje także do walki z powietrzem, starając się przeszyć je kolejną falą basu najwyższej próby.

Najnowszy krażek podejmuje temat tam, gdzie jego poprzednik zakończył, całą energię pakując w podniosłą, eksperymentalną ścianę dźwięku 'Coral Elixrr'. 'First Mythz' pozwala myśleć o wydawnictwie jak o hybrydzie starego z nowszym, klecąc ze sobą rozbuchane bity debiutanckich Swordsów z trapowym cykaniem perkusji z Green Language, a wszystko to wrzucono jeszcze w machinę czasu z 1990 na ekranie, obtaczając build-upy w happy-hardcore'owo-rave'owo-8-bitowym sosie. Koncept ten pojawia się najczęściej, 'Atlantean Airship', 'Mornig Star', 'Death Bliss', '444Sure', czy 'What U Mean' robią to samo, dźwiekami stawiając przed oczyma wyobraźni totalny festiwal kolorów. Wracając w 2015/16, '4Eva' i 'Big Catzz' biją po głośnikach sztosem, złotymi łańcuchami i potężną energią. 'Peace Upzzz' chyba z tęsknoty do początków, wolno toczącą się perkusję ubiera w kakofonię 'wonky' stylu Ruskiego, a 'Your Goddezz' mrozi mózg tak, jakby zrobił to Hudson Mohawke. Niedaleko pada 'Coral Castlez' od 'Glass Swords', znów garściami sięgając do genezy projektu. Nagroda dla największej niespodzianki wędruje z kolei do 'Emerald Tabletz' – nawet ja nie spodziewałem się przejściu 'purple dubstepu' w jazz.

EVENIFUDONTBELIEVE ma coś z Włochów, którzy nawet gdy szepczą, to krzyczą. Długograj stara się władać wielkim hałasem, choć 'opanować' to w jego przypadku zdecydowanie za duże słowo. Tak, głowa boli po nim częściej, niż przy 'normalnych' płytach, lecz cierpienie wynagradza z nawiązką. Na okładce odnajdziemy dodatkowo fioletowo-różowe niebo, z foką w formie chmury. Ktoś jeszcze ma wątpliwości, że ten krążek jest relacją ze szpitalnych majaków dopchanego lekami Rustiego? Bo ja wcale.


Ocena: 9/10
  1. Coral Elixrr
  2. First Mythz
  3. Atlantean Airship
  4. 4Eva
  5. Big Catzz
  6. Peace Upzzz
  7. Your Goddezz
  8. Coral Castlez
  9. What U Mean
  10. Morning Starr
  11. Death Bliss
  12. New Realm
  13. Emerald Tabletz
  14. Open Heartzz
  15. 444Sure

1 komentarz:

  1. Świetny album Rustiego! Całkowicie podpisuję się pod tą recenzją. Moim skromnym zdaniem mimo wszystko do "Glass Swords" temu daleko, ale fakt faktem, że baaardzo przyjemnie się tego słucha :)

    OdpowiedzUsuń