niedziela, 13 grudnia 2015

Recenzja: Crookers - Sixteen Chapel [2015]

Przenieśmy się w lata 2006-2010, kiedy to electro-house zapisywał się w historii muzyki popularnej wielkimi literami. Festiwalowe sceny drżały od dźwięków fidget house i french electro, a fanom wciąż brakowało palców, by zliczyć wszystkie Justice, SebastiAny, Les Petits Pileuse, Surkiny... ogólnie panowała Francja. Sytuacja prowokowała do wystąpienia kogoś kłótliwego i rozwrzeszczanego. Długo nie musieliśmy czekać, warto za to było schować się za przewróconym stołem przed siłą hałasu generowanego od tego czasu przez The Bloody Beetroots, Congorocka i Crookers. Mniejsze i większe sukcesy dwóch pierwszych projektów zostały w pewnym momencie zjedzone przez zremiksowaną wersję Day'n'Nite Kid Cudiego, przebijając duet do świadomości tłumów dużo bardziej, niż ich debiutancki długograj (Put Your Hands On Me). Rok po nim nadszedł sprawiający sporo zawodu drugi album, Tons of Friends, kontynuowane przez jeszcze słabszego Dr. Gonzo... Aż strach mieć jakiekolwiek oczekiwania w stosunku do Sixteen Chapel.

Czwarty krążek jest pierwszym, który powstał już nie w duecie, a w głowie jego brodatej połowy – Francesco 'Phra' Barbaglii. Ten, opanowawszy sztukę cofania się, by dokonać postępu, rozłożył na czynniki pierwsze ostatne wydawnictwo, zabrał z niego wszystkie udziwnienia i dokleił je do bardziej poukładanego oblicza Tons of Friends. 'Picture This' to groteskowo rozpiszczany zjazd szaloną kolejką górską, postawioną w samym środku lasu równikowego, wprost pod drzwi 'Able to Maximize', w którym obok fletu, w tańce wpleciono dźwięki dzwonka do drzwi i podwodne bulgotanie. 'Heavy' toczy beat wolniej, miarowe housowe cykanie podszywając basem na granicy pękania bębenków. Te rozrywane są chwilę później przez kwaśne i niepokojące 'Belly Button Tickler', wyrapowane przez Mr MFN eXquire'a. Rymowane zwrotki wypadają nieźle także w sunącym 'Strokin'' (dobre tło pod walki b-boyów, zanotować) i zerżniętym jakby z Brodinskiego 'Get Excited'. Wszystko pięknie, świeżo, nowocześnie, ale nie sposób otrzeć łezkę kręcącą się w oku przy sięganiu aż do czasów przedalbumowych Epek. Szybko i wysoko pompujące brzmienie acid electro '128bpm', hipnotycznie powtarzalne 'WTP', basowo osadzone w głośniku jak grubasek w kinowym siedzeniu 'Sgeddo', czy na pierwszy rzut ucha tak niedopasowane podkładowo-wokalnie 'Mark It Up' – przypominają się czasy youtubowych 'fidget electro mix 2008' i miksów labelu Cheap Thrills. Na sekundę robi się nawet 'seksualnie-niebezpiecznie', a to za sprawą 'Dangerous', czyli r&b po Crookersowemu.

Sixteen Chapel teoretycznie nie miało szans, by przywrócić wiele razy sprawdzona markę do rangi, która coś znaczy i gdziekolwiek się liczy. Okazał się jednak miłą niespodzianką, ale tylko przy podkreśleniu, że oczekiwania były żadne, lub znikome. Album zamyka króciutkie 'Eyes Eyes Baby' i 'Ghetto Guetta', będące zarówno ironicznym komentarzem do tego, co się dzieje w muzyce popularnej, jak i określeniem tak trafnym, że w sumie cała płyta i jej recenzja mogłaby zamknąć się w tych dwóch słowach, lecz wtedy ani Phra nie czułby motywacji do rozwoju, ani ja nie miałbym o czym pisać.


Ocena: 7/10
  1. 1+1=1 (Intro)
  2. Picture This (feat. Dilligas)
  3. Able To Maximize
  4. Micio Micio (Skit)
  5. Heavy
  6. Belly Button Tickler (feat. Mr. MFN eXquire)
  7. Dangerous (feat. MDNT)
  8. 128bpm
  9. Strokin' (feat. TJR & Antwon)
  10. Mark It Up (feat. Beldina)
  11. WTP
  12. Get Excited (feat. STS)
  13. Sgeddo (feat. Zombie Nation)
  14. Eyes Eyes Baby (Skit)
  15. Ghetto Guetta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz