piątek, 13 maja 2016

Recenzja: Zamilska - UNDONE [2016]

Zamilska to, Zamilska tamto. Siamto i owamto. Popularność narosła przez 2014 rok niemal jak u Karolaka, skaczącego na swoich zębach z tabloidów wprost do twojej lodówki. Wpisując nazwisko Natalii w wyszukiwarkę, serce bije niczym napompowane adrenaliną, bo wszyscy krzyczą zgodnie: ewenement, zjawisko, czad. Nie będę się żalił, jak bardzo wyświechtany jest termin 'muzycznej rewolucji' w świadomości naszego społeczeństwa - co polski album, to 'rewolucja'; lecz tematowi zaszczepionemu 2 lata temu przez UNTUNE należy się uwaga, bowiem słowa takie jak 'techno', 'tribal', czy 'industrial' nie pojawiają się (z reguły) w niedzielnym kazaniu, czy kąciku muzycznym Familiady. Skąd więc tyle fistpumpingu do Zamilskiej? Przyjrzyjmy się trupom, wypadającym z szafy z napisem UNDONE.

Zamilska
Pierwsza płytka, fanów twardego techno karmiła w pierwszej kolejności. Mimo dość niezmiennej wartości bpm naprodukowała hitów ('Duel 35' rozbrzmiewające na pokazach Diora) i w takim Czarnobylu prowadziłaby w rankingach, z resztą stawki daleko za sobą. Twarde, miarowe uderzenia same dopraszały się o zakropienie industrialem, w rezultacie hałasując połączeniem labeli takich jak Ostgut Ton i Anti-Zen. Kontynuator zniszczenia, UNDONE, zrywa się często z umownej techno smyczy, przemysłowy hałas czyniąc bohaterem pierwszoplanowym. Do słowa dochodzi awangarda i eksperyment, choć wciąż można wypocić się przy tym do nieprzyzwoitości, że wstyd wracać transportem publicznym po całonocnej imprezie. Otwierające 'Warning', zdaje się być groteskowo miłym ukłonem w stronę tych jeszcze niepewnych: wstępnie hipnotyzuje, by po chwili pchnąć na ścianę narastającego powernoise'u każdego, kto chciałby uciec Zamilskiej spod noża. 'Rise' rozkręca techno do tupania, posiadając nawet coś, co można by nazwać melodią - rozwijającą się na całego w 'Call'. Na czas reszty UNDONE, Natalia swojej muzyce maluje twarz etnicznymi malowidłami, prezentując często podkreślane egzotyczne zagrywki. Zaśpiewy ukryte głęboko w tle 'Suffocation', wychodzą z cienia, by zawyć pod bębniące 'Smash'. Wysokie wykrzyki idące krok w krok przez IDM zahaczający o walący jak młotkiem w gwóźdź gabber, przechodzą natomiast w wyciągnięte z plemiennych obrzędów, bezlitośnie maszerujące 'F***Fray'. Czapkę z głowy zdjąć warto w pochwale dla reżyserii opisywanego spektaklu - niby to plątaniny z narzuconymi pętlami, a całość rozgrywa się organicznie i wypełniająco, jakby tych wszystkich kabli i betonu w ogóle nie było. Wieloryb (polski projekt, upadły i odrodzony po latach – długa historia) byłby dumny.

'Zamilska się nie cacka' powinno być nowym wyznacznikiem jakości, bo koncept UNDONE zamknięty w z 3-minutowych kompozycjach rozsadza atomy zdecydowanie skuteczniej, niż robiłby to w siedmiu – ośmiu, przyjętych dla techno za normę. No to skąd ta łupanka na salonach? Wciąż nie mam pojęcia, lecz tak szczerze, to mało mnie to obchodzi - chcę Trójki!


Ocena: 9/10
  1. Warning
  2. Rise
  3. Call
  4. Suffocation
  5. Smash
  6. Ruin
  7. F***Fray

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz