środa, 7 października 2015

Recenzja: Nero - Between II Worlds [2015]

Dyskografię panów z Nero przemierzyłem wzdłuż (i gubiąc się wszeż), wyciągając dwa wnioski. Uno, 'ci to kiedyś robili wałki, teraz już takich nie robią...'. Dos, 'trzeba być bezczelnym i nienasyconym bogactw, by z twardego drum & bassu i ciężkiego dubstepu przebierać się w skórzane uniformy, zaciągnąć do śpiewania 'jakąś cizię' i wdzierać się w łaski stacji radiowych'. Pierwszy album z 2011 roku pokazał, że kultowe w pewnych kręgach 'Torture', czy 'Bad Trip' wspominane z nostalgią w innych, obok ohydnego, lecz hitowego 'Crush On You' nie tylko nie może stać, ale i nie chce. To nie tak, że Welcome Reality było skrajnie złą płytą, bo spośród męczącego patosu skaczącego pod same oczy, wyłowić dało się garść chwil godnych podkręcenia głosniej. Cztery lata po swoich nawet nie zabawnych 'muzycznych transformersach' wracają, by poniżyć się jeszcze bardziej... Choć może i nie?

Between II Worlds nawet nie próbuje nawiązywać wspólnego języka z utworami powstałymi przed pierwszym krążkiem, co więcej – odcina się nawet w zauważalnym stopniu od swojego długogrającego poprzednika. Decyzja ta momentalnie dodaje wydawnictwu charakteru, własnego zdania i usypanego od podstaw gruntu. Jest jeszcze bardziej popowo i radiowo, ale materiał oddalił się od przebajerowanych i krzyczących na słuchacza bzdetów, tonując się i oferując punkt zaczepienia. Brostepowe bulgotanie wycięte zostało do gołego basu, wciśniętego w nowe, electro-housowe i typowo dance'owe szaty. Sztandarowym przykładem otwierające 'Circles', zbudowane ze standardowego beatu 4x4, wzbijających się pod niebo przestojów tuż przed refrenem oraz klawiszy syntezatora grających pod duże areny, zaszczepione jeszcze do 'Into The Night'. 'The Thrill' zwalnia, regularnie bijącą perkusję zastępując rockowym nastawieniem, choć dalej obite jest w rozbuchaną festiwalowość, co ma miejsce jeszcze pod koniec w 'Tonight'. 'It Comes and it Goes', 'What Does Love Mean' i rozbudowane 'Between II Worlds' do dubstepu przemycają lotność (i odrobinę kiczu) trance'u, a 'Two Minds' ociepla atmosferę, za pomagiera mając pianino przełamane future housem, płynącym wciąż na fali Tchamiego i Olivera Heldensa. Inną historią jest 'Satisfy', ściągające te wszystkie cukiereczki w odmęty parkietowej, pociętej stroboskopami, electro-housowej ciemności, z dobijającym się spod ziemi skowytem staroszkolnego EBMu, pokroju Nitzer Ebb. 'Dark Skies' na drugą nóżkę zadbało o powrót do przyszłości melorecytacją pod świeży, futurystyczny beat, a przeplatające euforię i smutek 'Into The Past (Reboot)' nadało całości filmowego charakteru. Na końcu 'Wasted' potyka sie o własne, pseudo trip-hopowe nogi, odstając i zgrzytając, mimo tak dużego zagęszczenia gatunków eksporowanych przez Nero na Between II Worlds. We znaki daje się też obecność wspomnianej już 'jakiejś śpiewającej cizi'. Tym razem Alana Watson występuje jako trzeci element grupy, dozbrajając niemal każdą piosenkę swoim wokalem i działa to naprawdę dobrze, kojarząc się chociażby z kolaboracjami Feed Me i Tashy Baxter.

Idiotyczne plastikowe przepaski na oczy dalej są częścią ich wizerunku, dobrze więc, że podnieśli się tym, co uklecili przez 3 lata z hakiem. Kto chce znaleźć tu świeżynki i mapy nowych lądów, zawiedzie sie srogo, bo ze spotkania z najnowszą wizją zespołu odejdzie z niczym. Wielka szkoda, że już raczej nie wykręcą wszystkim rąk, rzucając na ścianę jakmś drum & bassowym twardzielem, choć z tanecznym, potraktowanym kobiecą ręką science-fiction niepokojąco im do twarzy, z czym wypadałoby się chociaż pogodzić, bo umknie nam całkiem zajmująca płyta.


Ocena: 6+/10
  1. Circles
  2. The Thrill
  3. It Comes And It Goes
  4. Two Minds
  5. What Does Love Mean
  6. Between II Worlds
  7. Into The Night
  8. Satisfy
  9. Dark Skies
  10. Into The Past (Reboot)
  11. Tonight
  12. Wasted

2 komentarze:

  1. Z jednej strony da się wyczuć coś tam z NERO... ale kurde... gdzie to pier******cie?! :< Szkoda gadać.

    OdpowiedzUsuń
  2. to zawsze kwestia gustu. Płyta jest inna niż pooprzedniczka ale przyjemnie się tego słucha. Jak Metallica zrobiła st anger to tez po niej jechali. Każdego nie zadowolisz...

    OdpowiedzUsuń