Nie sądziłem, że Justin Bieber kiedykolwiek zagości w tym miejscu i że ja będę na tyle zdeterminowany, by napisać o nim więcej niż dwa zdania o wstydzie dla kogoś, kto ma więcej niż 16 lat. Trafiając uszami na dowolną z jego kompozycji, wyobraźnia podsuwała mi przed oczy wizerunek młodej dziewczynki. Podejście to nie zmieniło się z biegiem lat wcale, zwłaszcza, że owa dziewczynka zmieniła się w strojącego groźne miny i za te miny obrywającego chłystka. Na tonącą elektroniczno-taneczną łódź wskoczył już chyba każdy z gatunków możliwych do nazwania, a więc Bieber postanowił dopchać się też, skrzykując tęgie głowy marketingu i wziętych producentów. Wrażenia? Wstyd się przyznać.